Właściciel kolekcji portretów trumiennych postanowił sprzedać je za kilkaset tysięcy złotych. Zanim jednak doszło do przekazania przedmiotów nowemu właścicielowi, kolekcjoner zmarł, a jego żona oraz oskarżony w sprawie mężczyzna (spokrewniony ze zmarłym) przejęli obrazy.
Gdy adwokat nabywcy zwrócił się z wnioskiem do wojewódzkiego mazowieckiego konserwatora zabytków o zabezpieczenie obiektów, okazało się, że cztery portrety zostały sprzedane przez użytkowników handlarzowi dziełami sztuki, który wymienił je na broń białą, a dalszy ich los jest nieznany. Sprawa trafiła więc do sądu.
Czytaj więcej
Ustawa o cmentarzach powinna regulować kwestię pochówku zarodka lub płodu, u którego nie można określić płci.
Oskarżony usłyszał zarzuty przywłaszczenia, kradzieży mienia o znacznej wartości oraz składania fałszywych zeznań. Utrzymywał, że zgodnie z obietnicą „wujka" jest właścicielem obrazów. Sąd pierwszej instancji zaakceptował tę argumentację i uniewinnił go. Prawowity właściciel zdecydował się jednak złożyć apelację.
Sąd apelacyjny podszedł do wersji oskarżonego z większym sceptycyzmem, zauważając, iż nie ma on żadnego dowodu świadczącego o jego prawie własności. Postanowił więc uchylić zaskarżony wyrok i przekazać sprawę do ponownego rozpatrzenia.