Lata stabilnych cen sprawiły, że nie mamy nawyku aktualizowania wartości nieruchomości w polisach. Często o tym po prostu zapominamy. Albo nie mamy świadomości powagi sytuacji. Coraz ważniejszym powodem jest też chęć zaoszczędzenia pieniędzy, bo wyższa suma ubezpieczenia oznacza wyższą cenę polisy. Tymczasem inflacja i drożyzna coraz mocniej pustoszą budżety domowe i firmowe. Wszystko to prowadzi do sytuacji, że w razie szkody, pożaru, powodzi czy wichury odszkodowanie wypłacone w oparciu o zbyt niską sumę ubezpieczenia nie pokryje wartości remontu bądź odbudowy nieruchomości.
Sytuację pogarszają zmiany klimatyczne i rosnąca liczba gwałtownych zjawisk pogodowych, lokalnych powodzi, burz i wichur. – W tym roku więcej jest szkód wynikających z działania żywiołów, w szczególności wichur, gradobić i pożarów. W ostatnim czasie wzrosły koszty związane z odbudowaniem nieruchomości czy odkupieniem maszyn i urządzeń. Te dwa czynniki powinni brać pod uwagę klienci, określając obecnie sumy ubezpieczenia. Ich mienie jest bardziej narażone na zniszczenie, a koszty jego odtworzenia rosną. Tymczasem zakłady ubezpieczeń sygnalizują, że tylko niewielki odsetek klientów podwyższa sumy ubezpieczenia do odpowiedniego poziomu, uwzględniając wzrost cen. To szczególnie ważne w odniesieniu do przedsiębiorców, w których przypadku skala strat wynikających z niedoubezpieczenia może być szczególnie duża – mówi Andrzej Maciążek, wiceprezes Polskiej Izby Ubezpieczeń.
PIU podała, że po trzech kwartałach 2022 r. widać istotny wzrost wypłat w ubezpieczeniach majątkowych od ognia i innych żywiołów. Łącznie sięgnęły 3,3 mld zł, co oznacza 32-proc. wzrost w stosunku do roku ubiegłego.
Eksperci radzą, by wszystko to brać pod uwagę przy zawieraniu umów ubezpieczeniowych. – Przy niskiej inflacji aktualizację sum ubezpieczenia można było robić raz na dwa–trzy lata, bo różnice nie były duże. Teraz, gdy mocno rosną koszty materiałów budowlanych, transportu, robocizny, sumy ubezpieczenia należy aktualizować przy każdym odnowieniu ubezpieczenia – przekonuje Paweł Pawlik. I choć oznacza to wyższy koszt polisy, to jego zdaniem absolutnie warto go ponieść. – Bez tego nie mamy pełnej ochrony – mówi ekspert Warty.
Co dalej z cenami OC
Inflacji wymykały się do niedawna polisy komunikacyjnego OC. Choć od wielu kwartałów dosłownie wszystko wokół drożeje i to mocno, ceny OC nie dość, że nie rosły, to wręcz spadały. Wszystko to przy rosnących kosztach naprawy uszkodzonych aut. Ale sytuacja lada moment zacznie się zmieniać.
– Średnia szkoda z ubezpieczenia OC komunikacyjnego przekroczyła już 9 tys. zł. Obserwujemy ciągły wzrost w tym segmencie. Dla porównania po trzecim kwartale 2020 r. było to 7,4 tys. zł, a w analogicznym okresie kolejnego roku już 8,4 tys. zł – mówi Jan Grzegorz Prądzyński, prezes PIU. – Istotny wpływ mają m.in. rosnące koszty napraw rozbitych aut. Należy spodziewać się utrzymania tego trendu ze względu na inflację i przewidywane skutki finansowe rekomendacji KNF dotyczących likwidacji szkód z OC komunikacyjnego. W naszej ocenie promują one rozwiązania zapewniające wyższe przychody warsztatom. Będzie to miało bezpośrednie przełożenie na dalszy wzrost wypłat, a finalnie na składki za OC komunikacyjne płacone przez wszystkich kierowców – dodaje prezes PIU.