Od prawie 30 lat, czyli od czasów, kiedy Lufthansa wprowadziła program lojalnościowy Miles&More, deputowani Bundestagu mieli prawo do darmowego otrzymania statusu Senatora, który gwarantuje wiele przywilejów. Pozwala między innymi na możliwości odpraw biletowo-bagażowych w stanowiskach dla I klasy, skorzystanie z szybkiego przejścia przez kontrolę bezpieczeństwa, z wejść do poczekalni o podwyższonym standardzie biznesowym, pierwszeństwo wejścia na pokład samolotu, czyli gwarancję, że nie zabraknie im miejsca na bagaż podręczny, dodatkową sztukę bagażu, jaki się nadaje oraz ułatwienia przy rezerwacjach biletów. Do Miles&More wszedł także LOT.
„Normalni” pasażerowie, aby dojść do takiego statusu muszą wylatać 100 tysięcy mil w jednym roku. Dla przykładu, podróż powrotna w klasie biznes na trasie Warszawa-Frankfurt daje nagrodę w postaci 5 tys. mil, pod warunkiem, że pasażer nie korzysta z obniżonych taryf, ale w tej chwili ich już raczej nie ma. Te wszystkie przywileje dla niemieckich deputowanych zostały wprowadzone w latach 90., kiedy Lufthansa była linią należącą do państwa.
Od 2023 roku wszyscy niemieccy deputowani, a jest ich 736, jeśli zechcą przedłużyć do lutego 2024 prawo do korzystania z przywilejów gwarantowanych przez Lufthansę i wszystkie linie należące do sojuszu Star Alliance, będą musieli za to zapłacić 170 euro.
Czytaj więcej
Środowe loty Lufthansą z portów niemieckich będą tylko dla amatorów mocnych przygód. Strajk zapowiedzieli pracownicy naziemni niemieckiego przewoźnika. A do protestu szykują się jeszcze piloci. I jednym, i drugim chodzi o pieniądze.
Dlaczego doszło do tej zmiany? Lufthansa wprawdzie podczas pandemii skorzystała z pomocy publicznej i już ją spłaciła, a rząd na tym zarobił, bo pieniądze były wysoko oprocentowane. Ale niezależność od państwowych środków i od wpływów politycznych nie jest powodem tej decyzji.