Jak informuje związek zawodowy ver.di, strajk ma potrwać od 3.45 we środę 27 lipca i zakończy się o 6 rano we czwartek rano 28 lipca. Taki protest wybrano jako nacisk przed kolejną rundą negocjacji płacowych z zarządem, które zostały zaplanowane na 3 i 4 sierpnia. Verdi uważa, że akcja strajkowa skłoni pracodawcę do złożenia mocno poprawionej oferty, która przynajmniej powinna wyrównać skutki inflacji. W strajku ma wziąć udział 20 tysięcy zatrudnionych w logistyce, służbach technicznych, obsłudze naziemnej, w tym przy rejestracji pasażerów oraz cargo Lufthansy. Związkowcy uważają, że skoro Lufthansa ma zysk, to powinny się znaleźć także pieniądze na podwyżki płac.
Strajk w linii, która jeszcze do niedawna uznawana była za jedną z najbardziej wiarygodnych w Europie, będzie więc kolejną próbą cierpliwości pasażerów. Wiadomo, że ryzyko największego zamieszania jest na największych lotniskach, z których operuje Lufthansa, czyli w Monachium, Frankfurcie i w Berlin Brandenburg. Przesiadki w najbliższą środę w tych portach to raczej przygoda dla amatorów survivalu.
Wcześniej pasażerowie Lufthansy dowiedzieli się, że przewoźnik tego lata odwoła planowo ponad 6 tysięcy rejsów. Potem zarząd linii ujawnił, że tego lata nie będzie tanich biletów, a pasażerowie z wyższymi statusami w programie lojalnościowym Miles&More zostali poinformowani, że we Frankfurcie zamknięte zostały tzw. Fast Tracki, czyli szybkie przejścia, co w obecnej sytuacji lotniskowego chaosu jednak było dużym ułatwieniem dla podróżujących. Wreszcie, bardzo przepraszając, wysłano do wszystkich potencjalnych pasażerów wskazówki, jak powinni przygotować się do podróży, które w zasadzie ograniczały się do instrukcji: zrób to sam i bądź na lotnisku odpowiednio wcześniej, żeby zdążyć z formalnościami. Najlepiej 3 godziny przed odlotem.
Czytaj więcej
Zbazowani w Hiszpanii piloci Ryanaira w głosowaniu zaakceptowali nowe warunki płacowe. Dzień wcześniej zrobili to ich francuscy koledzy. Porozumienie ma obowiązywać do 2027 roku.
Zdaniem niemieckiego ministra finansów Christiana Lindneram całe to zamieszanie powinno zostać rozwiązane w negocjacjach między zainteresowanymi. Zdaniem ministra powinni oni zdawać sobie sprawę z odpowiedzialności, jaką ponoszą za zapewnienie możliwości przemieszczania się obywateli. — Mam nadzieję, a nawet jestem pewien, że tak jest — mówił Christian Lindner podczas poniedziałkowej konferencji w Berlinie, cytowany przez agencję AP.