Podczas przyjęcia, w którym uczestniczy grupa sąsiadów, rodzina i przyjaciele, zostaje zamordowany znany pisarz. To właśnie na niego goście czekali z niespodzianką. Na miejscu błyskawicznie zjawia się funkcjonariusz Marcus Moscowicz, policjant, który marzy o pracy prawdziwego detektywa, ale z powodu swojej gapowatości i dramatycznych przejść z byłą partnerką do tej pory nie udało mu się awansować. I to właśnie sprawa zabójstwa pisarza Arthura Whitney’a ma być dla niego szansą na zawodowy sukces.
Gdy tylko Moscowicz, grany przez Macieja Makowskiego, przybywa na miejsce, energicznie bierze się do pracy. Z mniejszymi lub większymi problemami próbuje przesłuchać kilkunastu świadków: żonę i bratanicę ofiary, jego psychiatrę, parę najbliższych sąsiadów, popularną tancerkę, energicznego strażaka, a nawet trzyosobowy chór chłopięcy. I teraz najlepsze: wszystkie te postaci (i kilka innych) gra jeden aktor: znakomity Marcin Sosiński.
„Morderstwo dla dwojga”, w oryginale „Murder for two”, to dzieło scenicznego duetu Joe Kinnosian – Kellen Blair. Pokazane przed ponad 11 laty w Chicago, szybko trafiło na Off-Broadway i w ciągu kilku lat podbiło amerykańskie sceny. Ba, mimo pandemii, szturmem wzięło też teatry wielu innych krajów, od Japonii po Francję, i chwała dyrektor Annie Wołek, że zakupiła tę sztukę do Polski i świetnie przetłumaczyła. Zaś reżyserce Agnieszce Płoszajskiej, że znalazła odpowiednich wykonawców i potrafiła ich poprowadzić. Jest to bowiem coś absolutnie niezwykłego pod względem formy, łączącej kryminał w stylu Agathy Christie (do której wprost odwołuje się jeden z bohaterów), z komedią i musicalem.
Przez godzinę, którą ma na rozwikłanie sprawy policjant Moskowicz, przesłuchani zostają wszyscy obecni. A każdy z nich, choć jest grany przez tego samego aktora, jest zupełnie inną i do tego wiarygodną postacią.
Charyzma i energia, jaką na scenie pokazuje Marcin Sosiński stawia go w rzędzie największych aktorskich odkryć ostatnich lat. Bo o tym, że w komedii świetnie sprawdza się jego sceniczny partner Maciej Makowski wiedzą liczni widzowie „Kabaretu na koniec świata” i jego telewizyjnej wersji zatytułowanej „La la Poland”. Jakkolwiek w tym wypadku Makowski musi się sprawdzać także wokalnie, co jest dla niego o tyle trudniejsze, że nie jest aktorem musicalowym. W przeciwieństwie do Sosińskiego, którego można zobaczyć w kilku przedstawieniach Teatru Muzycznego w Łodzi.