Najpierw był spektakl w warszawskim Teatrze Dramatycznym, który miał premierę 5 grudnia 2014 roku na Scenie Przodownik. Tworzywem do jego powstania stało się opowiadanie „Epifańskie śluzy” Andrieja Płatonowa (1899-1951), jednego z najoryginalniejszych rosyjskich autorów tego czasu. Jego demaskujące totalitarny system i nieudolną biurokrację nowele i powieści nie przypadały do gustu władzy, która sprawiła, że w 1946 roku Płatonow został wykluczony ze Związku Pisarzy ZSRR, a jego twórczość znalazła się na indeksie. Przełożone przez Seweryna Pollaka opowiadanie, umiejętnie zaadaptowane na scenę przez Krzysztofa Rekowskiego, także reżysera przedstawienia, ukazuje, że i meandry ludzkiej kondycji, metafizyka uczuć – były przedmiotem zainteresowań tego twórcy.
Spektakl przedstawia dziejącą się na początku XVIII wieku, opartą na faktach historię Bertranda Perry’ego (Oskar Hamerski) brytyjskiego inżyniera, któremu car Piotr Aleksjejewicz (Andrzej Konopka) powierza nadzór nad gigantyczną inwestycją. Ma wybudować 350 km. drogi żeglownej - kanału łączącego Morze Czarne z Morzem Kaspijskim, by dorównać Europie, a może i ją przegonić. Zrazu, entuzjazm Perry’ego zdaje się mieć moc przezwyciężania przeszkód, jakim jest wyjazd na kilka lat w nieznane, praca z nowymi współpracownikami - niemieckimi inżynierami i nawet bolesna rozłąka z ukochaną narzeczoną Mary (Agnieszka Roszkowska). Rekompensatą ma stać się bajeczne honorarium. Niedużo jednak trzeba czasu, by sprawy widziane z odległości, w rodzinnej Anglii, okazały się wyglądać całkiem inaczej na miejscu – w Rosji. Łaskawy i życzliwy początkowo car nadający nawet angielskiemu inżynierowi prawa rosyjskiego generała, traci jednak szybko cierpliwość, gdy jego imperialne zachcianki okazują się niemożliwe do realizacji. Zmienia się też i Perry…
Świetna scenografia Jana Kozikowskiego, której głównymi elementami są zwiewne kotary z wyświetlanymi na nich, nastrojowymi fragmentami miejsc wydarzeń, uzupełniają aranżowane zależnie od potrzeb drewniane palety i podstawowe rekwizyty – mapy, książki, koc itp. Ważną rolę odgrywa budująca nastrój muzyka (Marcin Mirowski) i sposób oświetlania poszczególnych scen, który prowadzi widza. Równorzędną, a może istotniejszą opowieścią niż zderzenie człowieka Zachodu z realiami carskiej Rosji, jest opowieść o niezwykłej, pełnej zwrotów relacji między Perry’m, a Mary. W znakomitym aktorskim duecie, energetyczna Mary Agnieszki Roszkowskiej pokazuje tygiel miłosnych uczuć (od zachwytu, radości, po rozczarowanie, chęć sprawienia bólu), a powściągliwy w reakcjach Perry Oskara Hamerskiego przygląda się jej słucha - całym sobą. Wystarczy popatrzeć, w jaki sposób mówi: „już nigdy do ciebie Mary nie napiszę …”, by nie mieć wątpliwości, że te słowa dyktuje mu miłość, a nie miłostka… Wydaje się, że sfilmowany (zdjęcia Piotra Wojtowicza) dla Teatru TV spektakl nie traci, a jeszcze zyskuje, gdy widz z bliska może obserwować twarze bohaterów.
Ciężaru aktorskiego zadania nie dźwiga chyba tylko car Andrzeja Konopki, któremu brak charyzmy i rozmachu. Nie wzbudza grozy nawet, gdy opowiada o poleceniu uśmiercania i krojenia ludzi, by zobaczyć, jak są zbudowane ich członki.
Interesujące, przemyślane przedstawienie, które nie zostawia widza obojętnym.