Podzieliła los wielu naszych artystów, którzy życie spędzili poza krajem i na dodatek Bronisława Niżyńska miała od nich znaczniej gorzej. Długo żyła w cieniu swego brata Wacława, którego świat nazwał bogiem tańca. Pomagała mu w karierze, własne ambicje stawiając często na drugim planie.
Oboje postrzegani byli zaś jako tancerze rosyjscy. U nas o polskim paszporcie Bronisławy Niżyńskiej przypomniano sobie tylko raz, gdy przestała już tańczyć i stała się znaną choreografką. W latach 30. poproszono ją o stworzenie Polskiego Baletu Reprezentacyjnego.
W ciągu kilku miesięcy zbudowała zespół, stworzyła dla niego cztery oryginalne choreografie, a następnie podbiła nimi Paryż i odbyła świetnie przyjęte tournée do Londynu i Niemiec. Po powrocie zaś Niżyńskiej odebrano zespół, jej o tym nie informując. Skorzystano, że pojechała na urlop do Ameryki. Od tego momentu jej twórczość przestała u nas istnieć.
Sztuka baletowa jest ulotna, ale na szczęście przetrwało kilka choreografii zmarłej w 1972 r. Niżyńskiej. Największą popularnością cieszy się ciągle wznawiane na świecie „Wesele". Powstało 95 lat temu dla słynnego zespołu Sergiusza Diagilewa, gdy skupił on wokół siebie grono wybitnych awangardowych artystów, od Strawińskiego po Picassa.
Ona była otwarta na nowe prądy, co widać także w „Weselu", które nareszcie może poznać polska publiczność. Mocno osadzone jest w modernizmie lat 20., ale jednocześnie ta choreografia do dziś zachowała oryginalność.