To była wielka porażka na szczycie w Brukseli. Tyle że nie – jak chcą złączeni egzotycznym aliansem Donald Tusk i Zbigniew Ziobro – władz Polski, ale Unii. O tym są przekonane ikony liberalnego świata, w tym George Soros, „Der Spiegel" czy „Economist".
Włoska korupcja
Przede wszystkim przywódcy „27" zgodzili się, aby stosowanie mechanizmu zawieszenia wypłat zostało zawężone do bardzo konkretnych przypadków defraudacji pieniędzy Unii, a nie ogólnych zagrożeń dla rządów prawa, jak niezależność wymiaru sprawiedliwości. Mają to zagwarantować wytyczne dla nowego instrumentu, jakie przyjmie Komisja Europejska. Nawet bardzo niechętni wysocy rangą urzędnicy Brukseli przyznają zaś, że Polska problemów ze sprzeniewierzaniem unijnych funduszy nie ma.
Wszczęcie procedury zawieszenia wypłat będzie też wymagało poparcia 15 krajów członkowskich zamieszkanych przez przynajmniej 65 proc. ludności Wspólnoty. To bardzo wysoka poprzeczka, biorąc pod uwagę, jak wiele poza Polską i Węgrami jest krajów, które są posądzane o łamanie reguł praworządności i nie chcą narażać się na ryzyko zemsty ze strony państw, które oskarżą je o to samo. Wymieńmy tylko borykające się z korupcją Włochy i Hiszpanię, mające kłopoty z wolnością mediów Słowację i Maltę, poddane oligarchicznym wpływom Czechy i Cypr czy Rumunię i Bułgarię, które od przystąpienia do Unii nie uwolniły się od specjalnego antykorupcyjnego mechanizmu kontrolnego Brukseli. Przykład węgierskiego Fideszu, który mimo umacniania od dziesięciu lat władzy Viktora Orbána pozostaje za sprawą CDU członkiem Europejskiej Partii Ludowej, pokazuje, jak nawet duże kraje UE niechętnie idą na otwarte starcie z innymi państwami.
Wreszcie ostatni szczyt de facto odłożył stosowanie mechanizmu praworządności o dwa–trzy lata. Wcześniej musi się w tej sprawie wypowiedzieć Trybunał Sprawiedliwości UE. Muszą też popłynąć fundusze z nowego budżetu na lata 2021–2027, co wymaga kilkudziesięciu miesięcy przygotowań. Do tego czasu Unia może obudzić się w innym świecie, być może bez władzy PiS w Warszawie, za to z eurosceptyczną koalicją Ligi i Braci Włochów w Rzymie.
Europa międzyrządowa
Politycy, którzy uznali, że na ostatnim szczycie Mateusz Morawiecki poniósł klęskę, nadmiernie skoncentrowali się na prawnych uwarunkowaniach porozumienia, zapominając, że ważniejsza jest dynamika polityczna. Spotkanie okazało się ukoronowaniem dominacji reprezentującej państwa członkowskie Rady UE, która narzuciła swoje szczegółowe warunki tak Komisji Europejskiej, jak i Parlamentowi Europejskiemu – instytucjom, które mają być orędownikami wspólnego europejskiego interesu. Niedawna krucjata Fransa Timmermansa przeciw Polsce pokazywała, jak daleką autonomią cieszyli się do tej pory w tym obszarze komisarze. Teraz będą mieli związane ręce. Porażka europarlamentu w tej ważniej sprawie to zaś sygnał powrotu w naszych czasach do Europy międzyrządowej, gaullistowskiej. Wpisuje się on w szerszą zmianę optyki Angeli Merkel, która od dawna stosuje zasadę, że integracja nie powinna być pogłębiana poza to, co absolutnie niezbędne.