Polemikę wywołał niespodziewanie minister edukacji Gabriel Attal. W głównym kanale telewizyjnym kraju TF1 27 sierpnia zapowiedział, że od nowego roku szkolnego abaja i noszony przez mężczyzn qamis nie będą mogły być noszone przez uczennice i uczniów. Trzy dni później ministerstwo wydało w tej sprawie okólnik.
Mimo zakazu w pierwszym dniu zajęć szkolnych w poniedziałek w długiej sukni zjawiło się 298 dziewczynek. Po interwencji dyrekcji szkoły 231 z nich wróciło do domu, aby się przebrać, jednak 67 odmówiło zmiany ubrania. To poważny problem dla państwa, bo we Francji jest obowiązek skolaryzacji.
Czym jest abaja? Nie jest znakiem przynależności do islamu
Skala zjawiska może się wydawać niewielka, skoro w kraju jest 10 tys. szkół średnich i 45 tys. szkół podstawowych, w których łącznie pobiera naukę 12 mln osób. Jednak nad Sekwaną niedawno wygasły gwałtowne starcia wywołane nieumyślnym zabiciem przez policjanta w satelickiej miejscowości Paryża Nanterre wywodzącego się z imigranckiej rodziny muzułmańskiej 17-letniego Nahela. Żywe są więc obawy, że znowu może dojść do brutalnych manifestacji w obronie wyznawców islamu.
Czytaj więcej
Pierwszego dnia roku szkolnego do domów z francuskich szkół odesłano dziesiątki dziewcząt, które odmówiły zdjęcia abai – wierzchniego nakrycia noszonego w krajach muzułmańskich. W minionym miesiącu francuskie władze poinformowały, że noszenie ich będzie zakazane w placówkach edukacyjnych.
Podstawą decyzji ministerstwa jest ustawa z marca 2004 r., która zakazuje noszenia przez uczniów w szkołach znaków, które jasno pokazują ich przynależność religijną. To wówczas ustalono, że progu szkoły nie będą mogły przekroczyć uczennice w islamskiej chuście na głowie. Taki sam zakaz objął jednak także duże krzyże czy żydowską kipę.