Mnożą się hipotezy dotyczące piątkowej tragedii w siedzibie centrali Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Warszawie. Z okna na czwartym piętrze wypadł 45-letni funkcjonariusz ABW. Mimo reanimacji, po przewiezieniu do szpitala - zmarł. Jako pierwsze informację podało RMF FM.

Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita” okoliczności śmierci majora z ok. 14-letnim stażem w Agencji (wcześniej kilka lat pracował w Policji) od dziś wyjaśniać będzie prokuratura. Wstępnie założono, że było to samobójstwo.

- Śledztwo zostało wszczęte z art. 151 kodeksu karnego, zlecono czynności, oczekujemy na sekcję zwłok - informuje nas prok. Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka warszawskiej Prokuratury Okręgowej.

Art. 151 kk mówi o tym, że „Kto namową lub przez udzielenie pomocy doprowadza człowieka do targnięcia się na własne życie, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 5”.

Jak wskazuje nam jeden ze śledczych jest to rutynowa kwalifikacja prawna przy wszczęciu śledztwa w podobnych przypadkach dotyczących nagłej, zaskakującej śmierci.

Major pracował w departamencie IV ochrony informacji niejawnych, który sprawdza m.in. ważnych urzędników, polityków, prezesów spółek skarbu państwa zanim udzieli im poświadczenia bezpieczeństwa. To nie wszystko - rejestrując i kontrolując tajne dokumenty ten departament ma wiedzę o wszystkich operacjach specjalnych oraz tajnych wydatkach, w tym współpracy z obcymi służbami.

Ze względów bezpieczeństwa materiałów ściśle tajnych pomieszczenia tego departamentu mają zablokowane otwieranie okien. Mężczyzna wyskoczył z okna łazienki. - Dlaczego, o ile rzeczywiście chciał popełnić samobójstwo, nie użył służbowej broni? - zastanawiają się jego koledzy.

Według ustaleń „Rzeczpospolitej” od piątku w sprawę zaangażowano policję i trzech prokuratorów.