„Urwanie się” prezydenta, z zaufanym urzędnikiem Biura Bezpieczeństwa Narodowego, na kilka godzin miało być doskonale zaplanowane i przeprowadzone za wiedzą i zgodą prezydenta Andrzeja Dudy – ustaliliśmy.
W plany te miało być wtajemniczone niewielkie grono osób. Chodziło o to, aby w jak najbardziej realnych warunkach sprawdzić, jakie działanie podejmie SOP w sytuacji kryzysowej. – Celem miało być sprawdzenie procedur – opowiada nasz rozmówca z Pałacu Prezydenckiego.
Dla bezpieczeństwa prezydenta Dudy jego samochód miał został wyposażony m.in. w specjalistyczne urządzenia medyczne monitorujące stan zdrowia głowy państwa, a także na udzielenie nagłej pomocy w sytuacji, gdyby doszło do wypadku. Na pokładzie samochodu miał się znajdować np. pojemnik z zapasem krwi.
To, że w BBN powstał taki plan, potwierdziliśmy w kilku źródłach. Z naszych informacji wynika, że wstępną akceptację otrzymał on od szefostwa biura.
Zapytaliśmy BBN, czy ćwiczenie zostało zrealizowane i jaki był jego cel. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Ku naszemu zdziwieniu Marcin Skowron, rzecznik BBN, stwierdził: „Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, jako że nie jest instytucją właściwą w sprawach fizycznej ochrony najważniejszych osób w państwie, nie planowało ani nie przygotowywało jakichkolwiek działań z tym związanych”. Dalej zaś przypomniał, że „wszelkie przedsięwzięcia szkoleniowe związane z ochroną osób leżą w kompetencji Służby Ochrony Państwa i są wykonywane zgodnie ze stosowną ustawą, a także wewnętrznymi procedurami”. „Należy natomiast zaznaczyć, że Prezydent RP – niezależnie od czasu oraz miejsca przebywania – objęty jest stała ochroną SOP. Tym samym nie jest możliwe przeprowadzenie jakichkolwiek tego rodzaju działań bez wiedzy ochraniających funkcjonariuszy”.