Od czwartku Polska żyje sprawą zatrzymania mec. Romana Giertycha, niegdyś wicepremiera w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, a dziś krytyka rządu PiS i obrońcę wielu polityków PO z Donaldem Tuskiem na czele. Prokuratura uważa, że postawiła mu zarzuty, lecz obrońcy Giertycha twierdzą, że nie był wówczas świadomy, nie doszło więc do skutecznego postawienia zarzutów.
Z opinii biegłych lekarzy wynika, że stan zdrowia (wysokie ciśnienie) nie pozwalał go zatrzymać i aresztować. Prawnik zasłabł po zatrzymaniu i trafił do szpitala.
Spór o 92 mln zł
Taki obrót wydarzeń zaskoczył poznańską Prokuraturę Regionalną. Pod naporem krytyki ze strony środowiska prawniczego i zainteresowania opinii publicznej sprawą ujawniła najważniejsze ustalenia śledztwa, które toczy się o przywłaszczenie i wyprowadzenie w latach 2010–2014 ze spółki deweloperskiej Polnord ok. 92 mln zł. Zarzutami objęto 12 osób – poza Giertychem – także właściciela spółki, byłego trójmiejskiego miliardera Ryszarda K., członków zarządu spółki i współpracowników Giertycha z czasów LPR – Piotra Ś. z Młodzieży Wszechpolskiej i ochroniarza Sebastiana J.
Śledztwo ruszyło w lutym 2017 r. z zawiadomienia obecnych władz Polnord SA. (90 proc. akcji ma węgierska spółka, wcześniej ok. 10 proc. należało do funduszy TFI PZU, a więc akcjonariuszy spoza kręgu Ryszarda K., który stworzył Polnord). Doniesienie dotyczyło nabycia przez Polnord rzekomo bezwartościowych wierzytelności spółki Prokom Investments SA (to druga spółka Ryszarda K.) w kwocie blisko 73 mln zł za przyłącza kanalizacyjne na terenie Miasteczka Wilanów.
To sprawa, o którą od lat toczy się spór dewelopera z dzielnicą Wilanów. W latach 2004–2014 Polnord wybudował tam kilka tysięcy mieszkań i ok. 30 km infrastruktury wodociągowej. Postawił też trzy przepompownie i oczyszczalnię wód deszczowych.