To o kilkanaście mniej niż w rozwiązanych wydziałach, oraz 34 osoby cywilne. W dodatku okazuje się, że całkowita reorganizacja policyjnej „cyber” spowodowała ogromne kłopoty – dziś w kraju nie ma kto prowadzić tego typu spraw.
– Wymyślono centralną jednostkę, ale ktoś zapomniał, że cyberoszustwa i ludzie nimi poszkodowani są przede wszystkim na dole, w terenie – mówią nam policjanci i prokuratorzy.
Mało chętnych
Wszystko miało się odbyć płynnie, ale po dziewięciu miesiącach nowe Biuro faktycznie wciąż jest w fazie formowania – dopiero w lipcu zlikwidowano „stare” wydziały „cyber” w komendach wojewódzkich i chętnych ściągnięto do centrali w Warszawie. Mimo dobrych zarobków (stały dodatek od 70 do 130 proc. średniej policyjnej płacy) wielu policjantów z kraju, którzy w ramach dawnych struktur ścigali hakerów i oszustwa w sieci, odmówiło przejścia. A informatyków z rynku elitarne biuro nie przyciągnęło. Ilu ich przyszło – nie wiadomo. Według planu do 2025 r. CBZC ma liczyć 1800 specjalistów. – To nierealne – mówią nam doświadczeni policjanci.
Czytaj więcej
Miliony mandatów nałożone za sprawą odczytów z policyjnych urządzeń mogły być wystawione bezprawnie.
Dlaczego funkcjonariusze z dawnych pionów „cyber” z terenu nie garną się do nowego Biura, choć mogliby zarabiać 10–15 tys. zł?