Wyjaśnienie, czym kierował się policjant z Gorzowa, interesując się rzecznikiem CBA z centrali w Warszawie, być może rzuci nowe światło na inną sprawę – domniemanej tajnej grupy, specgrupy, która miała być utworzona w MSW, w czasach gdy ministrem spraw wewnętrznych był Bartłomiej Sienkiewicz. Ta grupa, mająca się składać z policjantów Biura Spraw Wewnętrznych KGP i oficerów Służby Kontrwywiadu Wojskowego, miała zostać wydzielona latem 2014 r. z oficjalnie działającego pod kierunkiem ABW zespołu do zbadania tzw. afery taśmowej. – Gdyby warszawska specgrupa prowadziła kontrolę operacyjną wobec szefów służb i rzecznika CBA, szybko by to wyszło na jaw po zmianie władzy. Wygląda na to, że chciano ukryć ją „za Gorzowem” – ocenia nam człowiek służb.
Zadaniem tej grupy miało być sprawdzenie, czy za nielegalnymi podsłuchami w restauracji Sowa & Przyjaciele mogli stać byli szefowie ABW, SKW i BOR i ówczesny szef CBA. Ówczesny minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz miał ich podejrzewać o spisek (istnienie tajnej grupy opisała w 2015 r. „Gazeta Wyborcza” w tekście m.in. „Generałowie na podsłuchu”).
Choć szefowie tych służb wskazywali na sytuacje mogące świadczyć o tym, że byli m.in. śledzeni i podsłuchiwani, warszawski prokurator dowodów na to nie znalazł i umorzył śledztwo dotyczące rzekomej inwigilacji ówczesnych szefów służb (we wtorek umorzenie opisała „Rzeczpospolita”).
Choć warszawski śledczy uznał też kategorycznie, że nielegalne pobranie billingów Jacka Dobrzyńskiego nie miało związku z podsłuchami generałów, to wszystko wskazuje na to, że nie zbadał w ogóle kontekstu tej jednej daty. Np. podczas przesłuchania w ogóle nie zapytał o to byłego rzecznika. Tymczasem może mieć ona istotne znaczenie dla wyjaśnienia zagadki, w jakim celu gorzowski policjant chciał zobaczyć połączenia dotyczące tego właśnie telefonu.
Na pewno, co potwierdza nam jeden ze śledczych, wątek znajomości Dobrzyńskiego z Nisztorem miał mieć istotne znaczenie dla grupy śledczej rozpracowującej aferę taśmową. Służby śledziły dziennikarza, by dotrzeć do jego informatorów – chciały wiedzieć, skąd dziennikarz miał nagrania. Badały też jego znajomości i kontakty.Afera taśmowa wybuchła w czerwcu 2014 r. po tym, jak opisał ją „Wprost”, cytując fragmenty nagrań. Kolejne miesiące, kiedy wypływały następne taśmy, były okresem intensywnych poszukiwań osób, które za tym stały. Ostatecznie oskarżono Marka F. oraz kelnerów z restauracji. F. twierdzi, że jest tylko ofiarą służb specjalnych. Niedawno złożył apelację