Jeśli nie najbliższa niedziela, to kiedy? Sejm dodał do ustawy poprawkę, że marszałek Sejmu może przesunąć termin wyborów, przy zachowaniu terminów przeprowadzenia wyborów prezydenta określonych w Konstytucji. Przyznanie takiego uprawnienia budzi jednak ogromne wątpliwości konstytucjonalistów.
Wybierając niedzielę 10 maja marszałek Sejmu Elżbieta Witek wybrała przedostatnią możliwą niedzielę na wybory. Pojawiły się jednak głosy, że może przesunąć je o tydzień na 17 maja. Z analizy „Rzeczpospolitej" wynika, że istnieje możliwość przesunięcia ich jeszcze o dodatkowe 5-6 dni na piątek lub sobotę.
Zgodne z art. 128 ust. 2 konstytucji wybory prezydenta zarządza marszałek nie później niż na 75 dni przed upływem kadencji urzędującego prezydenta. Prezydent Andrzej Duda objął urząd 6 sierpnia 2015 r. zatem 6 sierpnia 2020 r. o godz. 24.00 kończy się jego kadencja. Aby zachować odstęp 75 dni wybory mogą się odbyć najpóźniej w sobotę 23 maja.
Konstytucja nie mówi, że wybory muszą być w niedzielę, a w przypadku prezydenta nawet nie w dzień wolny od pracy, ale kodeks wyborczy o tym mówi w art. 4.
Wielu powie, że sobota to dzień wolny od pracy, bo nie pracujemy jak w niedzielę. Owszem raczej nie pracujemy - ale jak wyjaśnia prof. Arkadiusz Sobczyk, sobota jest dniem pracy, a to że w wielu instytucjach, zakładach nie pracuje się w soboty to kwestia porozumień zakładowych czy układów zbiorowych. I tu może być wykorzystane nowe uprawnienie premiera, który mógłby nadać sobocie 23 maja status dnia wolnego od pracy. A gdyby nawet uznano, że ostatnim dniem dopuszczonym przez Konstytucję jest piątek 22 maja, to piątek mógłby uzyskać status dnia wolnego.