Nowy podatek ma obciążać podmioty udzielające pożyczek. Chodzi między innymi o instytucje pożyczkowe w rozumieniu przepisów o kredycie konsumenckim. Problem w tym, że gminy też mają zakładowy fundusz świadczeń socjalnych, z którego udzielają pożyczek swoim pracownikom. A w nowych przepisach (ustawa z 15 stycznia 2016 r. o podatku od niektórych instytucji finansowych DzU z 2016 r., poz. 68, która weszła w życie 1 lutego) nie ma nic o tym, że samorządy są wyłączone z obowiązku podatkowego.
Oczywiście nie mam wątpliwości, że intencją ustawodawcy było objęcie nową daniną „klasycznych" instytucji finansowych, takich jak banki czy towarzystwa ubezpieczeniowe. A nie gmin, które zajmują się przecież zupełnie czymś innym niż działalność finansowa, a pożyczek udzielają po to, aby wesprzeć swoich pracowników.
Pamiętajmy też, że nowy podatek jest liczony od wartości aktywów. W gminach niezwykle trudno byłoby wyliczyć w ogóle podstawę opodatkowania. Mają własne przepisy rachunkowe i sprawozdawcze, przykładowo nie wyceniają na bieżąco posiadanych nieruchomości. Nowe przepisy o podatku bankowym w ogóle więc do nich nie pasują.
Warto by jednak wyraźnie wskazać w ustawie o podatku od niektórych instytucji finansowych, kto jest, a kto nie jest podatnikiem. Tak, aby nikomu nie przyszło do głowy, że także gminę należy uznać za instytucję pożyczkową, gdyż od czasu do czasu kredytuje swoich pracowników. Z ustawy o kredycie konsumenckim wynika bowiem, że taką instytucją jest podmiot, który w ramach swojej działalności gospodarczej udziela lub nawet tylko daje przyrzeczenie udzielenia konsumentowi kredytu.
Aby wyeliminować niebezpieczeństwo objęcia nowymi przepisami gmin, potrzebna jest ich nowelizacja. Intencje i cele ustawodawcy często bowiem przestają mieć po jakimś czasie znaczenie (zresztą pierwszeństwo ma literalna wykładnia) i powoływanie się na nie może nic nie dać w sporze ze skarbówką. Obawiam się też, że w tej sprawie nie wystarczy korzystna dla gmin interpretacja ogólna ministra finansów. Przykład komorników (którzy po 11 latach zostali uznani przez ministra finansów za podatników VAT) pokazuje, że przedstawione w takiej interpretacji stanowisko można – nawet bez konkretnych powodów – diametralnie zmienić.