Podczas ostatniej sejmowej batalii o wiatraki, wygranej przez PiS, padły wszystkie poprawki opozycji w tym ta autorstwa PSL o konieczności pytania mieszkańców o zdanie za każdym razem, gdy inwestor będzie chciał taki wiatrak postawić. I nie byłoby w tym nic dziwnego, ponieważ partycypacja społeczna jest ważnym elementem przyjętej przez Sejm ustawy, ale miałoby to odbywać się w drodze referendum. Politycy PSL chcą ją ponownie zgłosić i forsować w Senacie.
Senacki bój o wiatraki
W tym tygodniu tzw. ustawą wiatrakową zajmie się Senat. I nie będzie to pierwszy spór o referenda wśród polityków. Jeszcze przed drugim czytaniem ustawy w sejmie część posłów PiS opowiadała się właśnie za taką poprawką, która obligowałaby samorządy do przeprowadzenia obligatoryjnego referendum w gminach, w sprawie wiatraków. Poprawka ostatecznie nie przeszła.
- Czekamy, co postanowi Senat – mówi Rzeczpospolitej posłanka KO Małgorzata Chmiel, przez wiele lat radna miasta Gdańska. I przypomina, że mamy ustawę o referendach oraz niezbyt dobrą praktykę. - W referendach biorą udział głownie przeciwnicy projektów, nad których odbywa się głosowanie, łatwo, więc przegłosować lokalizację takiego wiatrak koło „czyjegoś płotu”- zauważa posłanka. – Czekamy na Senat.
Jak mówią samorządowcy, referenda byłyby gwoździem do trumny nie tylko inwestorów planujących produkcje energii z OZE, ale też samych gmin. W ten sposób, jak argumentują, lokalne samorządy stracą szansę na rozwój i milionowe wpływy do budżetów. A co za tym idzie niedane im będzie także zyskanie niezależności i bezpieczeństwa energetycznego.
Pomysł ten nawet w ocenie Ministerstwa Klimatu i Środowiska budził wątpliwości legislacyjne. Dla samorządów zaś to gra polityczna pod zbliżające się wybory.