Ostatnia obszerna, niespodziewana nowelizacja prawa karnego, powszechnie krytykowana, nie była procedowana zgodnie z prawem, bez zachowania ścieżki legislacyjnej, co powoduje jej niekonstytucyjność w całości. Kilkaset stron tego projektu zawierało liczne błędy (celowe?), nieścisłości, luki systemowe, brak uzasadnienia niektórych rozwiązań, sprzeczność z prawem, o czym pisali w opinii z 9 czerwca 2019 r. eksperci z Krakowskiego Instytutu Prawa Karnego.
Zwrócę uwagę jedynie na jeden drobny aspekt przygotowania tego koszmaru legislacyjnego. Konsultacje projektu również okazały się pozorne. 30 kwietnia 2019 r. urzędnik z Ministerstwa Sprawiedliwości wysłał faks do wszystkich prezesów sądów apelacyjnych z informacją, że na stronie Rządowego Centrum Legislacji w zakładce Rządowy Proces Legislacyjny została umieszczona nowa wersja projektu ustawy o zmianie ustawy – Kodeks karny oraz niektórych innych ustaw. Autor opisuje, jak to zrezygnowano z wielu instytucji zaostrzających odpowiedzialność karną (co jest manipulacją), między innymi z pomysłu zniesienia kary łącznej, korelacji długości orzekanej kary ograniczenia wolności z górną granicą kary pozbawienia wolności za dany czyn, z rozdzielenia przestępstwa bójki i pobicia. Jednym słowem, urzędnik Ministerstwa Sprawiedliwości poinformował, że Ministerstwo wycofało się z części swych absurdalnych i niebezpiecznych pomysłów prezentowanych na początku roku. Poinformował o dalej idących zmianach: rezygnacji z zaostrzenia odpowiedzialności karnej nieletnich, poza jednym wyjątkiem, modyfikacji art. 37a k.k., dodaniu zmiany art. 178a § 4 k.k., dodaniu przepisu zmieniającego art. 256 k.k. O pozostałych ogromnych, niebezpiecznych dla obywateli, niekonstytucyjnych zmianach cisza. Żadnego wydrukowanego projektu, uzasadnienie zmian zajęło nieco ponad dwie strony. Urzędnik wyznaczył 14 dni na konsultacje „z jednoczesnym zastrzeżeniem, że nieprzedstawienie uwag w wyznaczonym terminie pozwoli sobie uznać za rezygnację z przedstawienia stanowiska". Po okresie urlopowym majowym prezes sądu apelacyjnego 7 maja 2019 r. przekazała pismo sądom okręgowym i rejonowym, które otrzymaliśmy 8 maja 2019 r.
W tym samym czasie dopadła nas klęska legislacyjnego urodzaju. Ministerstwo Sprawiedliwości postanowiło znowelizować zarządzenie ministra sprawiedliwości w sprawie organizacji i zakresu działania sekretariatów sądowych oraz innych działów administracji sądowej. W sądach nie ma swobody ani rozsądku w organizacji pracy, ponieważ wszystkie czynności, nawet najdrobniejsze, opierają się na ministerialnych zarządzeniach. Pismo sporządzono w resorcie 14 maja 2019 r. i wyznaczono termin na konsultacje do 30 maja 2019 r. 15 maja 2019 r. prezes sądu apelacyjnego wysłała je do sądów okręgowych, wyznaczając termin na konsultacje do 28 maja 2019 r., a prezes sądu rejonowego, w którym pracuję, pismem z 16 maja 2019 r. przekazała projekt sędziom, wyznaczając termin na złożenie uwag do... 24 maja 2019 r. Nikt nawet nie zachowuje pozorów, że poważnie traktuje te konsultacje, skoro każdy z prezesów „przyciął" w sposób dowolny ich termin.
Dyrektor Departamentu Kadr i Organizacji Sądów w Ministerstwie Sprawiedliwości, a jednocześnie sędzia delegowany do pracy urzędniczej, na siedmiu stronach uzasadnienia projektu dywaguje na temat wad i zalet zszywania akt igłą i nicią, a także nowatorskich sposobów spinania akt, jak użycie plastikowych klipsów. W rysie historycznym (dwie strony) urzędnik wyjaśnił, że wiele czynników miało wpływ na uznanie, że szycie akt igłą i nicią nie jest już najlepszą techniką. "Zasadniczym był rozwój techniczny, który stwarzał alternatywę dla zszywania akt przy użyciu igły nici. Nie mniej ważny był również nieporównanie większy ówcześnie niż przed dziesiątkami lat wpływ spraw do sądów powszechnych i niejednokrotnie ostatecznie znacznie większa objętość założonych dla nich akt. Skutkowało to ogólnym zwiększeniem wymiaru zadań realizowanych nie tylko przez kadrę orzeczniczą, ale również przez pozostałych pracowników sądów, w tym powszechnie uznawanych za pracochłonne takich jak scalanie akt metodą tradycyjną. Nie bez znaczenia była również wymiana pokoleniowa jaka dokonała się w grupie pracowników sądowych oraz obserwowana bieżąca wymiana kadr poza orzeczniczych w sądach powszechnych. Mniejsze doświadczenie pracowników sądów powszechnych w obszarze scalania dokumentacji metodą tradycyjną negatywnie oddziaływało na szybkość i jakość szycia akt spraw sądowych". Wniosek: szycie jest przestarzałe, klipsy nowoczesne, starsi pracownicy umieli szyć, a młodzi nie.
Istotną zmianą jest jeszcze zmniejszenie objętości tomu akt z 200 kart na 150 kart, ale nie ze względu na konieczność dźwigania tego przez kobiety (które stanowią większość pracowników), ale ze względu na podłą jakość plastikowych klipsów. Drugą modyfikacją „dobrej zmiany" jest uszczegółowienie protokołów akt przekazywanych do archiwum i do zniszczenia, co oczywiście dokłada pracy urzędnikom sądowym. To wszystko na wydrukowanych 128 stronach papieru.
Tyle mówi się o reformie sądownictwa, sprawności postępowania, natomiast receptą na wzrost ilości spraw ma być pozorne „odchudzenie" akt – dokumentów nie ubędzie, a przybędzie tomów akt i okładek do założenia oraz opisania przez urzędników sądowych.