Był w biurze KRS w
wydziale prawnym, którym miał zarządzać. Do jego obowiązków należało nadzorowanie pracy asystentów, którzy
przygotowywali projekty uchwał i uzasadnień uchwał w konkursach sędziowskich. Poza tym
wchodziło w grę opiniowanie aktów prawnych, przygotowywanie regulaminów
wewnętrznych, współpraca z radcą z prawnym, wydawanie opinii w różnych
kwestiach funkcjonowania Rady.
Do jakich dokumentów miał
dostęp?
Do wszystkich dokumentów
związanych z konkursami osobowymi, stanu spoczynku itd.
I to wskazanie przez
wiceministra Łukasza Piebiaka wystarczyło do jego zatrudnienia?
Łukasz Piebiak zapytał
mnie wprost, czy ja mam swoją kandydaturę na szefa biura Rady. Powiedziałem, że
szukam, ale zbyt bardzo warszawskiego środowiska nie znam. Jestem spoza Warszawy. Trudno było znaleźć
kogoś, kto kwapi się żeby przenosić się do Warszawy, zwłaszcza, że całe to
przedsięwzięcie wtedy było traktowanie jako niepewne. To były pierwsze wybory sędziów-członków Rady
odbywające się na podstawie nowych przepisów. Mocno krytykowane, a sam status
Rady był często podważany. W moim kręgu chętnych było niewielu. Łukasz
Piebiak powiedział, że ma takiego człowieka, bardzo dobrego kandydata z
Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z doświadczeniem administracyjnym. Podał imię i
nazwisko, numer telefonu i w ten sposób się zdzwoniliśmy. Doszło do spotkania. I po spotkaniu z nim i
zapoznaniu się z dostępnymi
dokumentami uznałem, że jeżeli już, to
mogę go obsadzić na tym niższym stanowisku, czyli dyrektora wydziału prawnego,
a nie na stanowisku szefa biura. To ostatnie było nieobsadzone aż do końca roku
2018 r.