Jak relacjonuje Ivo Mijnssen, proeuropejski rząd Donalda Tuska obiecał ściągnięcie z Brukseli 137 mld euro i musi pokazać, że jest w stanie odpolitycznić sądy. Napotyka przy tym na zaciekły opór. W centrum są dwie osoby związane z PiS – prezydent Andrzej Dudy, który może blokować ustawy parlamentu za pomocą weta, oraz Julia Przyłębska, prezes Trybunału Konstytucyjnego. „Dobra przyjaciółka” prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego ma duże uprawnienia, na przykład sprawdzanie ustaw. Teraz blokuje nowe nominacje w prokuraturze. Do TK trafiła też ustawa o budżecie na 2024 rok – pisze „Handelsblatt”.
Przejęcie TK: kluczowa rola Przyłębskiej
„W państwie prawa Trybunał Konstytucyjny działa jako niezależny najwyższy organ nadzorczy dla rządu i władzy ustawodawczej. W Polsce jednak Trybunał stał się symbolem ‘narodowej rewolucji' PiS: zaraz po objęciu władzy w 2015 roku partia próbowała przejąć nad nim kontrolę. Przyłębska odegrała w tym kluczową rolę” – czytamy. Autor opisuje, w jaki sposób PiS udało się w drodze „przewrotu” objąć kontrolę nad TK i nominować Przyłębską przez mniejszość składu sędziowskiego.
Julia Przyłębska – jak czytamy – uchodziła za „barwną postać”, od 1988 roku pracowała na przemian jako sędzia i dyplomatka, a „doceniona została” za reprezentowanie wraz z mężem interesów Polski w Niemczech i wkład w rozliczenie się z Niemcami za drugą wojnę światową. „Jako sędzia budziła kontrowersje” – pisze „Handelsblatt”.
Czytaj więcej
Już 10 kwietnia Sejm ma się zająć ustawami przygotowanym przez ministerstwo kierowane przez Adama Bodnara, które mają przywrócić apolityczność i niezależność Trybunału Konstytucyjnego.
Od czasu powołania jej na stanowisko prezes TK w 2016 roku zawsze orzekała ona na korzyść rządu PiS – przypomina dziennik i nawiązuje m.in. do orzeczenia o niezgodności prawa UE z polską konstytucją. Było to jednak również w interesie samej prezes, bo nieco wcześniej Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że skład TK był niezgodny z prawem na podstawie decyzji PiS z 2015 roku i jego decyzje są zaskarżalne – czytamy. Przyłębska jednak do dziś upiera się, że wszystko przebiegło zgodnie z prawem, a krytykę reform sądownictwa uznaje za „ataki polityczne” – pisze „Handelsblatt”.