Przypomnijmy, iż w maju zlikwidowana obecnie Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego uchyliła decyzję o zawieszeniu sędziego Juszczyszyna. Sędzia nie mógł orzekać przez 839 dni. Został zawieszony 4 lutego 2020 roku. Jako sędzia sądu rejonowego delegowany do Sądu Okręgowego w Olsztynie, rozpatrywał w listopadzie 2019 roku apelację w sprawie cywilnej i uznał za konieczne rozstrzygnięcie, czy sędzia nominowany przez nową KRS był uprawniony do orzekania w pierwszej instancji. W wydanym postanowieniu nakazał Kancelarii Sejmu przedstawienie list poparcia kandydatów do nowej Krajowej Rady Sądownictwa.
Po tej decyzji minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro cofnął sędziemu Juszczyszynowi delegację do sądu okręgowego, a rzecznik dyscyplinarny sędziów sądów powszechnych Piotr Schab wszczął postępowanie dyscyplinarne w związku z "uchybieniem godności urzędu".
Na początku lutego 2020 r. sędzia Juszczyszyn został bezterminowo odsunięty od obowiązków przez Izbę Dyscyplinarną SN.
W najbliższy czwartek Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu ogłosi wyrok w sprawie sędziego Juszczyszyna. - Zarzucamy - ja i mój pełnomocnik, dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka - że państwo polskie pozwoliło, a nawet wręcz wspomagało funkcjonowanie organu, który miał być batem na sędziów, choć sam nie spełniał standardów sądu. I tenże organ oceniał moje działanie, co było naruszeniem mojego prawa do niezależnego sądu - mówi sędzia Juszczyszyn w wywiadzie dla portalu Onet.pl.
Wskazuje, że spodziewa się surowej oceny działań polskiej władzy przez Europejski Trybunał Praw Człowieka. - Naruszono nie tylko moje prawo do sądu, ale też moją prywatność i dobra osobiste - podkreśla.