Katarzyna Batko-Tołuć: Długa polska droga do przejrzystości

Gdyby nie przepchnięta trzy lata temu kolanem ustawa Kukiz'15, tematu centralnego rejestru umów by nie było.

Publikacja: 25.09.2024 04:31

Katarzyna Batko-Tołuć: Długa polska droga do przejrzystości

Foto: Adobe Stock

Dwanaście lat temu warszawski radny PiS Jarosław Krajewski wygrał z prezydent Warszawy Hanną Gronkiewicz-Waltz sprawę o jawność nazwisk i kwot w trzech umowach-zlecenie dotyczących wynagrodzeń za analizy socjologiczne i zorganizowanie pikniku naukowego. Sprawa rozpoczęła się trzy lata wcześniej. Mamy więc w 2024 r. piętnastą rocznicę wydarzeń będących początkiem zmian, nad którymi kończy obecnie pracę Ministerstwo Finansów.

Początkowo szło szybko. Reakcja warszawskiego Ratusza na wyrok nakazujący ujawnienie nazwisk zleceniobiorców i wypłaconych kwot była natychmiastowa. Władze Warszawy udostępniły w internecie rejestr wszystkich zawieranych przez siebie umów. Ruch ten zainspirował redaktora naczelnego portalu Nowa Wieś w Gminie Kęty z województwa małopolskiego do złożenia wniosku do burmistrza tejże gminy o ujawnienie analogicznego rejestru. Ideę podchwycił wkrótce „Dziennik Polski”, który podobne oczekiwanie wyraził wobec wszystkich gmin i powiatów Małopolski. A potem członek Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska Adam Dobrawy zbudował cały ruch internetowy składający się z aktywistów, którzy zachęcali do publikacji rejestrów swoje urzędy gmin i inne instytucje publiczne.

Dwa lata po wyroku w Polsce było już kilkaset rejestrów. Stało się jasne, że potrzebna jest jakaś regulacja prawna, gdyż rejestry były zróżnicowane zarówno pod względem zakresu danych, jak i formy udostępnienia. Zupełnie niepotrzebny nakład pracy. Takie rozwiązanie do dziś nie funkcjonuje. Tyle dobrego, że od trzech lat dyskutujemy regulację, która została przyjęta w wyniku politycznego układu pomiędzy Prawem i Sprawiedliwością, a Kukiz' 15 (ustawa o zmianie ustawy – Kodeks karny oraz niektórych innych ustaw z 14 października 2021 r.).

Prace zaczęły się za poprzedniego rządu

W tym czasie powstawały scentralizowane rejestry umów na kwoty poniżej progu zamówień publicznych w wielu innych krajach – Czechach, Słowacji, Ukrainie czy na Węgrzech. W Polsce takie rozwiązanie wzbudziło opór. Bo ustawa źle przygotowana, bo nie wiadomo które umowy mają znaleźć się w rejestrze, bo ogromne obciążenie, bo duża odpowiedzialność, a niewiadome obowiązki.

Tyle dobrego, że nowy rząd nie wpadł na pomysł, by całkowicie zlikwidować koncepcję centralnego rejestru umów. Prace nad reakcją na wyzwania przedstawiane przez potencjalne podmioty zobowiązane trwały od roku – zaczęły się za poprzedniego rządu w Ministerstwie Finansów – i w październiku 2024 r. powinien rozpocząć się rządowy proces legislacyjny dotyczący nowej propozycji, która realizuje ten sam cel.

Nie dowiemy się o najmniejszych umowach

Sieć Obywatelska Watchdog Polska była jedną z organizacji zaproszonych do pracy nad tą nową propozycją na etapie przedlegislacyjnym. Wiele naszych postulatów nie zostało uwzględnionych, ale po pierwsze to nie koniec prac nad ostatecznym kształtem regulacji, po drugie po tylu latach lepiej, żeby jakaś regulacja w ogóle została przyjęta niż całkiem ugrzęzła w sporach.

Rozczarowuje nas wysoki próg kwotowy dla umów umieszczanych w rejestrze. Jest to dziesięć tysięcy złotych netto. To zapewne będzie przedmiotem debaty na kolejnych etapach tworzenia prawa.

Jak obliczyło Ministerstwo Finansów, ponad 80 proc. umów w samym tym urzędzie to umowy poniżej tego progu. Zastanawiam się, jaki to procent w małej gminie. Ministerstwo twierdzi, że przecież znaczenie mają większe kwoty. Tego argumentu zupełnie nie rozumiem. Dlaczego? Skąd to wiadomo?

W tym samym czasie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego pracuje nad wdrożeniem Europejskiego Aktu o Wolności Mediów. I tam też jest mowa o rejestrowaniu i publicznym udostępnianiu informacji. Tyle że o zamawianych reklamach politycznych. Więc i tak mniejsze kwoty będą widoczne w rejestrze reklam. Przejrzystość reklamy politycznej to klucz do uczciwej polityki. Nikt się nie zastanawia, jak dużych pieniędzy to dotyczy. Po prostu trzeba i warto przestrzegać zasady przejrzystości.

Oczywiście są racjonalne argumenty za ograniczeniami. Głównie dotyczą ilości pracy i obaw, że nie uda się wdrożyć systemu, jeśli obciążenie będzie zbyt duże. To ważny argument, ale wynika z tego, że nie udało się stworzyć propozycji, która usprawni pracę urzędów. A pewnie byłoby to możliwe. Na dziś po stronie publicznej dominuje poczucie, że to kolejny ciężki obowiązek.

Drugim rozczarowaniem jest niewłączenie spółek publicznych. Nie było ich w poprzedniej ustawie, nie ma i w tej propozycji. A przecież tam właśnie ta przejrzystość aż się prosi. Wystarczy przypomnieć sobie wszystkie medialne skandale z ostatnich lat dotyczące polityki ogólnopolskiej czy przeczytać książkę Lokalsi Andrzeja Andrysiaka, wydawcy „Gazety Radomszczańskiej”. W śledztwie dziennikarskim autor udowadnia, jak w Radomsku, spółka miejska płaciła osobie pracującej przy kampanii wyborczej urzędującego prezydenta. Oczywiście zamówienie dotyczyło czegoś innego. Ale tylko mając dostęp do informacji ktoś może się zainteresować, ktoś inny połączyć kropki i w końcu sprawa może się wydać.

Dziś jest to mało prawdopodobne, gdyż jeśli spółka publiczna ma coś do ukrycia, to posiada cały arsenał narzędzi do obstrukcji w udzielaniu odpowiedzi. Poczynając od udawania, że nie jest podmiotem zobowiązanym do jej udzielenia przez twierdzenie, że żądana informacja nie jest informacją publiczną po obronę tajemnicy przedsiębiorstwa Tak, jakby spółki publiczne były zwykłymi uczestnikami rynku.

Czytaj więcej

W centralnym rejestrze umowy powyżej 10 tys. zł. Nowy projekt resortu finansów

Warto się cieszyć

Pomimo tych wad – nie jedynych, ale takich, które moim zdaniem mają znaczenie i można ich było uniknąć – nie pozostaje mi nic innego niż się cieszyć. Przede wszystkim dlatego, że tym razem nie mam poczucia, że to ustawa przepchnięta kolanem, ale taka, która przejdzie normalny proces legislacyjny. Choć – łyżka dziegciu – gdyby nie ta przepchnięta kolanem ustawa Kukiz'15, tematu by nie było. I to jest smutna część tej historii. Polskę stać na więcej.

Przyjemnie zaskoczyła mnie też postawa ministerstwa, które nie robiło problemów z ujawnianiem prac zespołu ekspertów. Wprawdzie samo nie informowało o spotkaniach eksperckich, ale dzieliło się materiałami, informacją o osobach uczestniczących. Informowała zatem Sieć Watchdog i dziennikarzy. To inny temat, z którym w Polsce mamy problem. W ministerstwach działają różne zespoły, o których pracach wiadomo znacznie mniej. Nie wypracowaliśmy w Polsce przejrzystego sposobu tworzenia prawa na etapie przedlegislacyjnym. Ciekawe, co musi się wydarzyć, żeby coś zaczęło się dziać w tej sprawie.

Autorka jest członkinią zarządu Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, dyrektorką zarządzającą w Fundacji dla Polski, przy której działa Fundusz Obywatelski im. Ludwiki i Henryka Wujców

Dwanaście lat temu warszawski radny PiS Jarosław Krajewski wygrał z prezydent Warszawy Hanną Gronkiewicz-Waltz sprawę o jawność nazwisk i kwot w trzech umowach-zlecenie dotyczących wynagrodzeń za analizy socjologiczne i zorganizowanie pikniku naukowego. Sprawa rozpoczęła się trzy lata wcześniej. Mamy więc w 2024 r. piętnastą rocznicę wydarzeń będących początkiem zmian, nad którymi kończy obecnie pracę Ministerstwo Finansów.

Początkowo szło szybko. Reakcja warszawskiego Ratusza na wyrok nakazujący ujawnienie nazwisk zleceniobiorców i wypłaconych kwot była natychmiastowa. Władze Warszawy udostępniły w internecie rejestr wszystkich zawieranych przez siebie umów. Ruch ten zainspirował redaktora naczelnego portalu Nowa Wieś w Gminie Kęty z województwa małopolskiego do złożenia wniosku do burmistrza tejże gminy o ujawnienie analogicznego rejestru. Ideę podchwycił wkrótce „Dziennik Polski”, który podobne oczekiwanie wyraził wobec wszystkich gmin i powiatów Małopolski. A potem członek Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska Adam Dobrawy zbudował cały ruch internetowy składający się z aktywistów, którzy zachęcali do publikacji rejestrów swoje urzędy gmin i inne instytucje publiczne.

Pozostało 84% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Pragmatyczna krótka pamięć
Rzecz o prawie
Łukasz Wydra: Teoria salda lepsza od dwóch kondykcji
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe tylko z nazwy
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Aplikacja rozczarowuje
Rzecz o prawie
Konrad Burdziak: Czy lekarze mogą zaufać wytycznym w sprawach aborcji?