Każdy, kto choć raz słuchał przesłuchania świadka w sądzie, zauważy te różnice, by nie powiedzieć: przepaść.
Wraz z wyborami europejskimi posiedzenia komisji śledczych zeszły na dalszy plan. Ostatnio żywsze zainteresowanie wzbudziła grzywna wymierzona Jarosławowi Kaczyńskiemu za skrócenie przez niego roty przyrzeczenia świadka.
Czytaj więcej
Komisja ds. Pegasusa skierowała jakiś czas temu wniosek do sądu o ukaranie Jarosława Kaczyńskiego za to, że nie złożył on pełnej przysięgi na początku przesłuchania. Przewodnicząca Magdalena Sroka poinformowała, że sąd pozytywnie rozpatrzył wniosek o karę dla prezesa PiS.
Prezes PiS wypowiedział formułę przyrzeczenia: „Świadomy znaczenia moich słów i odpowiedzialności przed prawem, przyrzekam uroczyście, że będę mówił szczerą prawdę...”, ale bez ostatnich słów: „niczego nie ukrywając z tego, co mi jest wiadome”. I wyjaśnił przed komisją ds. Pegasusa, że skraca przyrzeczenie, bo nie dysponuje zgodą premiera na zwolnienie go z tajemnicy państwowej. W tej sytuacji komisja, która zgody takiej nie przedstawiła, przegłosowała wniosek o ukaranie go grzywną. Sąd wymierzył mu ją w wysokości 3 tys. zł, a prezes PiS odwołuje się.
Rozgorzała dyskusja. Po pierwsze, czy jego zeznania są ważne, i tu odpowiedź jest prosta: także bez przyrzeczenia świadek może ponosić odpowiedzialność karną za fałszywe (niepełne) zeznanie, pod warunkiem, że został pouczony o tej odpowiedzialności – a takie pouczenie było. Po drugie, czy to zachowanie świadka Kaczyńskiego mogłoby ujść mu płazem.