Ale po kolei. Zgodnie z obecnym brzmieniem art. 35 ust. 1 ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych w sprawach prawa pracy opłata za pozew wynosi 30 zł, chyba że wartość przedmiotu sporu wynosi więcej niż 50 tys. zł – wtedy uiszcza się opłatę stosunkową w wysokości 5 proc. od całej wartości przedmiotu sporu (art. 35 ust. 1 ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych). Wartość przedmiotu sporu w sprawie o uznanie wypowiedzenia za bezskuteczne oblicza się jako 12-miesięczną pensję brutto (art. 231 kodeksu postępowania cywilnego). Pracownik może także zażądać odszkodowania w wysokości wynagrodzenia należnego za okres wypowiedzenia (trzy miesiące) i wtedy wartość przedmiotu sporu wyniesie właśnie równowartość tej kwoty.
Dlaczego przywilej gaśnie
Przepis ten jest krytykowany z różnych powodów. Po pierwsze, żeby przekroczyć próg, od którego nalicza się opłatę stosunkową, wystarcza zarabiać 4200 zł brutto miesięcznie, czyli niewiele więcej niż obecne minimalne wynagrodzenie za pracę (3600 zł brutto). W takiej sytuacji opłata od wniesienia wyniesie 2520 zł (5 proc. z 50 400 zł), a zatem mniej więcej równowartość otrzymywanego „na rękę” miesięcznego wynagrodzenia. Z tego powodu można podnosić, że w obecnych realiach ekonomicznych przepis ten nie spełnia swojej funkcji i nadmiernie ogranicza pracownikowi konstytucyjnie chronione prawo do sądu (art. 45 ust. 1 w zw. z art. 31 ust. 3 Konstytucji RP). Trudno przede wszystkim uzasadnić, dlaczego po przekroczeniu kwoty 50 tys. zł ten swoisty przywilej pracownika gaśnie, tj. uiszcza się opłatę stosunkową od całej kwoty, a nie tylko od nadwyżki. Najpewniej wynika to z tego, że kiedy przepis ten był uchwalany, to żeby przekroczyć tę kwotę, należało należeć naprawdę do wąskiego grona najlepiej zarabiających. Przedmiotowy przepis, a stąd próg 50 tys. zł, obowiązuje od 2005 r., w którym minimalne wynagrodzenie wynosiło… 849 zł brutto. A zatem, żeby w 2005 r. przekroczyć próg 50 tys. zł, należało zarabiać pięciokrotność minimalnego wynagrodzenia o pracę, czyli odpowiednik dzisiejszej kwoty 18 tys. zł brutto. Obecnie z kolei, żeby utracić ten przywilej, wystarczy zarabiać niewiele więcej niż minimalne wynagrodzenie.
Czytaj więcej
Prokuratorzy będą mogli kontrolować sędziów, którzy zbyt opieszale prowadzą procesy karne. Może to wywołać konflikt na sali sądowej.
Ten przepis przejdzie do historii
Po drugie, w doktrynie prawa pracy celnie zauważa się, że o stosowaniu szczególnego (opłata podstawowa – 30 zł) albo ogólnego systemu opłat (opłata stosunkowa 5 proc. od całej wartości przedmiotu sporu przekraczającego 50 tys. zł) nie decyduje sytuacja majątkowa pracownika, ale rodzaj jego żądania (tak: Komentarz do ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych pod red. P. Feliga, WKP 2020). Gdyby bowiem pracownik zamiast przywrócenia do pracy zażądał odszkodowania w maksymalnej wysokości trzymiesięcznego wynagrodzenia, to żeby przekroczyć próg 50 tys. zł, musiałby zarabiać ponad 16 tys. zł miesięcznie. Jeśli zarabia poniżej tej kwoty, to przy takim żądaniu będzie korzystał ze zwolnienia z opłaty. Również to zróżnicowanie nie wydaje się mieć uzasadnienia.
Z tych względów w doktrynie pojawiają się postulaty zrelatywizowania progu zwolnienia do jakichś zmiennych wskaźników (np. wielokrotność miesięcznego średniego wynagrodzenia), wprowadzenia progów progresywnych czy też zmiany reguł obliczania wartości przedmiotu sporu w sprawach prawa pracy (por. P. Prusinowski, Rozstrzyganie indywidualnych sporów ze stosunku pracy, Warszawa 2013, s. 244–245 i przywoływana tam literatura).