Tomasz Sieniow: Referendum - między amnezją a manipulacją

Każdy uchodźca podlegający relokacji przebywa na terytorium UE legalnie. O czwartym pytaniu referendalnym dotyczącym relokacji uchodźców.

Publikacja: 22.08.2023 11:47

Tomasz Sieniow: Referendum - między amnezją a manipulacją

Foto: Adobe Stock

Zaproponowane przez Radę Ministrów i przyjęte przez Sejm czwarte pytanie referendalne dotyczące relokacji uchodźców zwanych nielegalnymi imigrantami z Bliskiego Wschodu i Afryki ani organizacja referendum nad dopuszczalnością relokacji nie zatrzymają przyjęcia przez Unię Europejską mechanizmu solidarnościowego. Na szczęście, gdyż Polska jako państwo graniczne UE i kraj, do którego trafiła znaczna część uciekinierów z Ukrainy, mogłaby się stać jednym z jego beneficjentów.

Polska, przystępując w 2004 r. do UE, zdawała sobie sprawę z jej charakteru. Kwestia pierwszeństwa prawa UE i jego bezpośredniego stosowania nie budziła w Europie wątpliwości od połowy lat 60. XX w.

Lech podpisał...

W 1999 r. na szczycie Rady Europejskiej w Tampere UE ustaliła, że – zwłaszcza po zniesieniu kontroli granicznych w strefie Schengen – niezbędne są mechanizmy wspólnego zarządzania migracją. Dlatego stworzono plan stopniowego osiągnięcia Wspólnego Europejskiego Systemu Azylowego (WESA). Do takiej UE przystępowała Polska w 2004 r., deklarując poszanowanie dotychczasowego unijnego dorobku prawnego. Polska uczestniczyła również w dalszym rozwoju Przestrzeni Wolności, Bezpieczeństwa i Sprawiedliwości, jak i wzmacnianiu WESA. W grudniu 2007 r. prezydent Lech Kaczyński podpisał wynegocjowany przy udziale rządu Jarosława Kaczyńskiego traktat z Lizbony, rozstrzygający, że sprawy azylu będą rozwiązywane przez UE bez konieczności osiągania jednomyślności państw członkowskich (art. 78 ust. 2 TFUE odsyła do zwykłej procedury prawotwórczej, zakładającej głosowanie większościowe w Radzie). Inaczej rzecz się miała z regulacją migracji ekonomicznej: państwa członkowskie pozostawiły sobie prawo „ustalania wielkości napływu obywateli państw trzecich przybywających z państw trzecich na ich terytorium w poszukiwaniu pracy najemnej lub na własny rachunek” (art. 79 ust. 4 TFUE). W ten sposób za zgodą Polski doszło do ustalenia jednomyślnie w procedurze zmiany Traktatu, że dla dobra wspólnego państwa członkowskie zrezygnują z prawa weta w obszarze regulacji unijnej wspólnej polityki azylowej. W tym trybie ustalono później zasady solidarnej odpowiedzi na tzw. kryzys migracyjny w latach 2015–2016.

Czytaj więcej

Prawo głosowania w referendum osób w kryzysie bezdomności zabezpieczone?

Wbrew twierdzeniom niektórych (M. Dobrowolski, „Sprawa migracji jest pełna kontrowersji”, „Rzeczpospolita” z 21 lipca 2023 r.), przyjęcie projektu rozporządzenia o zarządzaniu migracją nie stanowi „kolejnego poszerzenia kompetencji Unii”. Relokacja nie jest też – mimo wprowadzającego w błąd czwartego pytania referendalnego – mechanizmem narzuconym przez biurokrację europejską. Mechanizm solidarnościowy, którego element stanowi relokacja, jest po prostu wykonaniem kompetencji, na której przekazanie polskie rządy (Kaczyńskiego i Tuska) przystały w 2007 r. Jakiekolwiek polskie rozstrzygnięcie referendalne nie zmieni wymaganej kwalifikowanej większości państw członkowskich UE rozstrzygającej kwestie wspólnej polityki azylowej. Zmiany w traktacie lizbońskim podlegały również ratyfikacji przeprowadzonej zgodnie z wymogami polskiej konstytucji.

... a Jarosław nie rozumie

Obecne teatralne rozdzieranie szat nad ustaloną w Radzie Unii Europejskiej propozycją kompromisu odbywa się na niewłaściwym forum. W gruncie rzeczy projekt rozporządzenia w sprawie zarządzania azylem i migracją trafił do Parlamentu Europejskiego. Zgodnie z ustaloną w Lizbonie zwykłą procedurą PE może wprowadzić zmiany do rozporządzenia i zmodyfikować przepisy o solidarnym ponoszeniu ciężarów migracji. Co więcej, ma prawo nawet zablokować jego uchwalenie. Jarosław Kaczyński, przenosząc dyskusję o mechanizmie solidarności na forum krajowe, zdaje się nie rozumieć, że ostateczne brzmienie rozporządzenia nie zostało jeszcze ustalone, a sam pakt w sprawie azylu i migracji (kontrowersyjny ze względu na ograniczenie praw podstawowych osób ubiegających się o azyl) może zostać przez PE odrzucony. Prawdopodobnie premier Morawiecki z taką pasją prezentujący czwarte pytanie referendalne nie pamiętał, że polski rząd zgodził się, że pojedyncze państwo członkowskie (ani nawet niewielka grupa) nie zawetuje rozwoju Wspólnego Europejskiego Systemu Azylowego. Niewykluczone jednak, że zdaje sobie z tego sprawę, a cel „jałowego” (z punktu widzenia procedur prawodawczych) referendum jest czysto polityczny: wskazanie wroga w październikowych wyborach parlamentarnych. Będą nim wszyscy popierający „nielegalnych imigrantów”, choć (i tego znowu J. Kaczyński zdaje się nie wiedzieć) każdy uchodźca podlegający relokacji przebywa przecież w UE legalnie.

Gdyby organy UE – choć trudno to sobie wyobrazić –uznały, że Polska nie jest poddana migracyjnej presji, zgodnie z wielkością naszego państwa proponowane jest przejęcie odpowiedzialności za wnioski uchodźcze 2000 (z 30 tys.) osób ubiegających się o ochronę rocznie. Marek Dobrowolski twierdzi, że mechanizm solidarnościowy jest niebezpieczny, gdyż może doprowadzić do „znaczącej zmiany kulturowej tożsamości państwa i jego struktury społecznej”. Ta konkluzja wydaje sit nieprzemyślana i odstaje od polskiej rzeczywistości migracyjnej. W ostatnich latach znaczące zmiany w strukturze społecznej Polski nastąpiły. Nie miała na to żadnego wpływu liczba osób ubiegających się o ochronę międzynarodową. Od lat bardzo szybko rośnie liczba migrantów zarobkowych przebywających w Polsce. Choć trudno o precyzyjne dane, bo różne są ich tytuły pobytowe, można z pewnością powiedzieć, że wobec ewentualnych 2000 relokowanych uchodźców liczba migrantów ekonomicznych w Polsce jest tysiąc razy większa.

To właśnie ich obecność, tak bardzo potrzebna polskiej gospodarce, zmienia naszą strukturę społeczną, a nie ewentualne przyjęcie jednostek uciekających przed prześladowaniem. Od 1992 r. w Polsce o status uchodźcy średniorocznie starało się ok. 6300 osób. Ze statystyk Urzędu do Spraw Cudzoziemców wynika, że w ciągu 31 lat stosowania konwencji genewskiej dotyczącej statusu uchodźców jedną z form ochrony międzynarodowej uzyskało w Polsce łącznie około 18 tys. osób (z czego około 7 tys. w ostatnich dwóch latach). Nawet gdyby założyć, że osoby te pozostały w Polsce, nie spowodowały zauważalnych zmian w strukturze społecznej. W przeciwieństwie do migrantów zarobkowych przybywających do Polski na podstawie wizy czy w ruchu bezwizowym, uchodźcy (nie uwzględniając uciekinierów z Ukrainy z lat 2022–2023) nie stanowią też żadnej istotnej grupy dla polskiej gospodarki.

Nawet politycy nie wiedzą

Polityka rządu polskiego dotycząca tzw. przymusowej relokacji nielegalnych imigrantów, o którą zdecydował się zapytać rząd w ogólnopolskim referendum, ma też jeszcze jedną, ukrytą cechę. Jest nią lojalna współpraca z państwami UE w przymusowym przekazywaniu nam uchodźców (niektórzy nazwaliby ich „nielegalnymi imigrantami”) w ramach rozporządzenia Dublin III. Statystyki Urzędu do Spraw Cudzoziemców pozwalają na precyzyjne obliczenia. Za rządów PiS (od stycznia 2016 r. do czerwca 2023 r.) państwa członkowskie UE zwróciły się do Polski o przejęcie odpowiedzialności za rozpoznanie wniosków 37 959 osób ubiegających się na ich terytorium o udzielenie ochrony międzynarodowej. Polski rząd w tym okresie zgodził się na transfer do Polski 30 199 osób. Co do zasady przymusowo (przeważnie pod eskortą) zostało przekazanych w ręce polskiej Straży Granicznej 5615 cudzoziemców. W większości przekazały ich władze niemieckie. Osobom zatroskanym o „kulturową tożsamość państwa” mógłbym dodać, że byli to w znakomitej większości muzułmanie… Nie dysponujemy statystykami, ilu pozostało w Polsce po uzyskaniu statusu uchodźcy, ilu wyjechało ponownie na Zachód, a ilu zostało przez nas wydaloTrudno zauważyć, aby mieli wpływ na naszą tożsamość kulturową. Można nawet powiedzieć, że zjawisko to nie zostało odpowiednio uświadomione, skoro nawet politycy nie wiedzą, że Polska od wstąpienia do UE lojalnie uczestniczy w przymusowym transferowaniu imigrantów w ramach tzw. mechanizmu dublińskiego. Warto więc wiedzę o tych przymusowych transferach upowszechnić.

Projekt rozporządzenia o zarządzaniu azylem i migracją w swej warstwie solidarnościowej ma na celu ochronę państw granicznych UE przed niewspółmiernym obciążeniem kosztami przyjęcia uchodźców docierających do UE. Gdyby wszystkie państwa, idąc za niechlubnym przykładem Polski, odmówiły przyjmowania relokowanych uchodźców, mogłoby dojść do tego, że większość stałaby się ciężarem dla państw chroniących zewnętrzne granice Unii. Polska jest państwem granicznym UE. Sytuacja za polską wschodnią granicą jest, delikatnie mówiąc, daleka od stabilności. Ani mur, ani Straż Graniczna, ani żołnierze WOT nie są w stanie powstrzymać na tej granicy ludzi desperacko szukających bezpieczeństwa.

Dla PE bez znaczenia

Załóżmy, że teren Federacji Rosyjskiej stanie się areną wojen domowych i konfliktów etnicznych. Polski system recepcji migrantów przymusowych (gruntownie niedoinwestowany i właściwie symboliczny) zostanie poddany olbrzymiej presji. Przypuśćmy, że nie złagodzi jej UE, nie wprowadzając po raz kolejny ochrony czasowej, jak się stało z uciekinierami z Ukrainy. Czy po referendum, w którym naród zapewne opowie się przeciwko „przymusowej relokacji narzuconej przez biurokrację europejską”, zaczniemy, gdy dojdzie do kryzysu na naszej wschodniej granicy, apelować o wspólne ponoszenie ciężaru migracji i uruchomienie mechanizmów solidarnościowych? Prawo UE pozwala każdemu państwu członkowskiemu UE odesłać osoby ubiegające się o ochronę do państwa granicznego odpowiadającego co do zasady za rozpoznanie ich wniosku uchodźczego. Bez mechanizmu solidarnościowego, przeciwko któremu jest to referendum, zostalibyśmy sami z tysiącami uchodźców i bez środków na zbudowanie dla nich odpowiednich miejsc recepcji.

Zasady relokacji można jeszcze – zgodnie z ustalonymi przez Lecha Kaczyńskiego procedurami – zmodyfikować w PE. Wynik referendum nie będzie miał znaczenia dla przyjęcia przez PE mechanizmu solidarnościowego. Jednak sama jego organizacja (nie tylko ze względu na podjętą na nowo akcję zohydzania uchodźców) nie służyłaby Polsce.

Tomasz Sieniow jest prezesem Instytutu na rzecz Państwa Prawa, adiunktem na Wydziale Prawa KUL oraz badaczem stowarzyszonym w Ośrodku Badań nad Migracjami UW

Zaproponowane przez Radę Ministrów i przyjęte przez Sejm czwarte pytanie referendalne dotyczące relokacji uchodźców zwanych nielegalnymi imigrantami z Bliskiego Wschodu i Afryki ani organizacja referendum nad dopuszczalnością relokacji nie zatrzymają przyjęcia przez Unię Europejską mechanizmu solidarnościowego. Na szczęście, gdyż Polska jako państwo graniczne UE i kraj, do którego trafiła znaczna część uciekinierów z Ukrainy, mogłaby się stać jednym z jego beneficjentów.

Pozostało 96% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?