Komunikowanie polityczne o charakterze propagandowym nieustannie ma destrukcyjny wpływ na stan demokracji. Internet i inne media społecznościowe stały się rozsadnikiem fanatyzmów niszczących tkankę społeczną i obywatelską oraz miejscem budzącym demony i krzywdzącym człowieka. Pod płaszczykiem wolności słowa politycy zrywają nici, z których utkana jest demokracja, implementując w umysły ludzi swoje maniakalne idee, mogące stanowić zarzewie konfliktów społecznych.
Ani w partie, ani w Kościoły
Znaczna część społeczeństwa traci zaufanie do tradycyjnych źródeł informacji, autorytetów intelektualnych i ogólnie rzecz biorąc, instytucji demokratycznych. „W czasie wyborów 2016 roku w Stanach Zjednoczonych większość młodych wyborców czerpała informacje z News Feeda Facebooka. Niewielu z nich (…) wierzyło w partie polityczne, w Kościoły czy w służbę publiczną” – stwierdziła w jednej ze swoich książek amerykańska historyczka i dziennikarka Jill Lepore. Wszystko to sprzyja nastrojom, w których autorytety są niszczone i stają się tarczą, w którą łatwo uderzać, broniąc swoich przekonań oraz wysławiając krzewicieli często absurdalnych tez. Efekty tego procesu dostrzegamy na co dzień, a w szczególności w momentach krytycznych, takich jak pandemia Covid-19, kiedy w przestrzeni medialnej pojawiło się wielu fałszywych mędrców, podważających naukowe tezy uczonych czy lekarzy. Należy zatem pamiętać, że wolność słowa nie jest wolnością do snucia opowieści o równoległej rzeczywistości, w której nic nie jest prawdą, a antynaukowa narracja ma być uważana za prawdziwą. Porzucenie faktów to w rzeczywistości nie zdobycie, ale porzucenie wolności. Także wolności słowa.
Pożyteczna wolność prowokacji
Nie możemy jednak dojść do absurdalnego wniosku, że rozwój internetu, ułatwiającego publiczne wypowiadanie się, jest zły. Demokracja polega przecież na dyskusji, a ona staje się coraz głębsza i dostępna dla każdego obywatela także dzięki rozwojowi mediów społecznościowych.
Czytaj więcej
Na dziennikarzach ciąży powinność oddzielania prawdy od fake newsów i dostarczania ludziom sprawdzonych wiadomości – zgodzili się uczestnicy debaty z cyklu #PRAWOwPRAKTYCE na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu z udziałem redaktorów działu prawa „Rzeczpospolitej”.
art38355011Tyrani, dążący do objęcia swoimi ramionami całego państwa, usiłują przede wszystkim opanować ludzkie umysły, a to jest możliwe poprzez sterowanie informacją, co z kolei staje się coraz trudniejsze wraz z rozwojem masowych platform społecznościowych. Ten tok myślenia powielają prawnicy i twórcy międzynarodowych konwencji. Europejski Trybunał Praw Człowieka potwierdził w swoim orzecznictwie, że wolność wypowiedzi służy także prowokowaniu do dyskusji na istotne społecznie tematy. Na przykład w sprawie Stern Taulats i Roura Capellera przeciwko Hiszpanii Trybunał stwierdził, iż publiczne spalenie portretu hiszpańskiej pary królewskiej nie było przekroczeniem prawa do wolności wypowiedzi i nie stanowiło nawoływania do nienawiści. Sędziowie uznali ów akt dokonany podczas publicznej demonstracji za prowokację, która miała wywołać publiczną dyskusję o instytucji monarchii, a nie o tej konkretnej parze królewskiej. Bez tak rozumianej wolności wypowiedzi dziennikarstwo krytyczne wobec władzy nie mogłoby istnieć, a wiele tekstów demaskujących niegodziwości rządzących nie powstałoby. Wyprzedzające posłuszeństwo oznacza polityczną tragedię.