Przez ostatnie lata obserwujemy wzrost zainteresowania polskich przedsiębiorców tematami związanymi z sukcesją. Po pierwsze, jest to podyktowane naturalnym upływem czasu – większość polskich firm rodzinnych powstała na przełomie lat 80. i 90. XX wieku, w okresie transformacji gospodarczej. Kolejnym czynnikiem, który zadziałał jako dodatkowa motywacja, był na pewno okres pandemii i związana z nim niepewność jutra.
Założyciele polskich firm rodzinnych zaczynają szukać rozwiązań, które pozwolą bezpiecznie przekazać firmę w ręce następnego pokolenia – w niektórych rodzinach ten proces jest już w toku, inne dopiero się do niego przymierzają. Niestety, polskie prawo nie zapewnia możliwości planowania na kilka pokoleń naprzód. Istnieją jedynie narzędzia, które dają możliwość przekazania władzy i własności w ręce następców, ale bez gwarancji, że ta własność pozostanie w rodzinie (sukcesorzy bowiem będą mieli swobodną możliwość dysponowania swymi udziałami w spółce).
To, jakie narzędzia może wykorzystać przedsiębiorca, w dużej mierze zależy od formy prawnej prowadzonej działalności. Zasadniczo właściciele mają do dyspozycji przepisy kodeksu spółek handlowych oraz kodeksu cywilnego – czyli mogą przekazać udziały następcom za życia, w drodze darowizny albo w drodze dziedziczenia (najlepiej wówczas, żeby odbyło się ono w sposób zaplanowany, w oparciu o ważnie sporządzony testament).
Czytaj więcej:
Odrębne rozwiązanie zostało zaproponowane przedsiębiorstwom prowadzonym w formie tzw. jednoosobowej działalności gospodarczej (JDG), podlegającej wpisowi do CEIDG (nadal bardzo wiele biznesów rodzinnych prowadzonych jest właśnie w tej formie, mimo związanego z tym ryzyka). Dzięki wprowadzonej w 2018 r. instytucji tzw. zarządu sukcesyjnego, JDG nie musi automatycznie przestać istnieć wraz ze śmiercią przedsiębiorcy, a może otrzymać status tzw. przedsiębiorstwa w spadku. Można bowiem przedłużyć byt firmy o kolejne dwa lata, ale nie dłużej niż do zakończenia postępowania spadkowego i przekazania przedsiębiorcy następcy – zastosowana liczba pojedyncza nie jest tu przypadkowa. Rozwiązanie to, o ile potrzebne, nie jest kompleksowe – plaster na ranę, a nie mocny szew.