Trybunał Sprawiedliwości UE (wielka izba) 26 kwietnia wydał wyrok w głośnej sprawie dyrektywy (UE) 2019/790. Chodzi o przepisy o filtrowaniu/moderowaniu treści w internecie. Skargę wniosła Rzeczpospolita Polska. Co istotne, chodzi o dyrektywę o prawie autorskim, która jeszcze w Polsce nie została implementowana. Niemniej przesądza kwestię sporną, która wpływała na tempo prac legislacyjnych.
Skarga Polski dotyczyła art. 17 dyrektywy 2019/790. W największym uproszczeniu, wskazana regulacja w dużej mierze odchodzi od znanego mechanizmu notice and takedown, który w polskiej legislacji jest wyrażony w art. 14 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną.
Zgodnie z nim podmiot przechowujący treści (np. objęte ochroną prawnoautorską) w momencie otrzymania wiarygodnej informacji, że są one bezprawne, musi niezwłocznie zareagować (zablokować dostęp). W przeciwnym razie stanie się współodpowiedzialny za to naruszenie. Jednocześnie art. 15 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną przesądza, że nie ma obowiązku „aktywnego poszukiwania” wskazanych bezprawnych treści (np. filtrowania zawartości komentarzy zamieszczanych przez użytkowników). Chodzi o wyważenie dwóch dóbr: ochrony tych, których może dotyczyć bezprawna zawartość, i ochrony dostawców usług online, a pośrednio także wolności słowa czy może nawet bardziej prywatności użytkowników.
Czytaj więcej
Za opublikowanie zdjęcia czy filmiku w internecie bez zgody twórcy dostawca może zostać pozwany.
Przyjęcie mechanizmu przeciwnego, tj. wymuszającego bieżące kontrolowanie treści, tj. filtrowanie, moderacja etc. (w celu poszukiwania naruszeń) zawsze rodzi ryzyko wpływu na wolność wypowiedzi czy prywatność użytkowników. Takie działania zawsze łączą się z przetwarzaniem danych osobowych.