Stanulewicz: Fundamentalizm czy liberalizm - jeszcze o aborcji

W sprawie aborcji ponownie mamy otwarty front walki.

Aktualizacja: 21.12.2021 09:38 Publikacja: 21.12.2021 02:00

Stanulewicz: Fundamentalizm czy liberalizm - jeszcze o aborcji

Foto: Adobe Stock

W 2016 r. Zjednoczona Prawica majstrowała przy tzw. kompromisie aborcyjnym. Jednak dopiero przed rokiem, w momencie kiedy Jarosławowi Kaczyńskiemu zajrzała w oczy utrata większości parlamentarnej, prezes postanowił zadowolić fundamentalistów w swoich szeregach, trwale naruszając rozwiązania, które – choć dyskusyjne i dyskutowane – cieszyły się poparciem znaczącej części społeczeństwa. Tym sposobem otwarty został ponownie front walki ideologicznej, w której rządzący uczynili niedawno przedmiotem debaty parlamentarnej projekt ekstremistów „pro life" zrównujący aborcję z zabójstwem.

Tymczasem rzut oka choćby na regulacje kwestii przerwania ciąży w polskim prawie karnym w II RP pozwala stwierdzić obecność w nim rozwiązań dalekich od ówczesnej bieżącej polityki i ideologizacji.

Przestępstwo nieoczywiste

Bez wątpienia przerwanie ciąży, zwane dawniej spędzeniem płodu, było znane praktycznie od starożytności. Różnica polegała na tym, że ani w Grecji, ani w Rzymie nie traktowano płodu jako osobnego bytu prawnego, w związku z czym przerwanie ciąży było traktowane jako czyn przeciwko rodzinie lub mężowi/ojcu. Kościół i jego doktorzy, przede wszystkim św. Augustyn i św. Tomasz z Akwinu, idąc za wskazaniami filozofów starożytnych, ale także Galena, używali pojęcia „ożywienie płodu", co znalazło odzwierciedlenie w tzw. dekretach Gracjana z XII w., czyli pierwszym, systematycznym zbiorze prawa kanonicznego. W założeniu takim ożywienie płodu męskiego miało następować w 40 dni od poczęcia, zaś żeńskiego w 80 dni. Przyjmowano zatem, że spędzenie płodu „nieożywionego" zabójstwem nie było. Rozróżnienie pojęcia zarodka ożywionego (foetus animatus) i nieożywionego (foetus non animatus) jako przesłanki, w nauce Kościoła zostało na moment odrzucone, za pontyfikatu Sykstusa V (1588 r.), ale rychło przywrócone przez Grzegorza XIV i obowiązywało aż do promulgacji pierwszego kodeksu prawa kanonicznego z 1917 r.

Nauczanie Kościoła w tej materii (w Rosji również Kościoła prawosławnego) miało bez wątpienia wpływ na kształtowanie się regulacji świeckich. Przede wszystkim karalność spędzenia płodu jako zabójstwa, ale z uwzględnieniem rodzaju zarodka przewidywała Carolina (Constitutio Criminalis Carolina – CCC) z 1532 r. pierwsza kodyfikacja czasów nowożytnych nazwana tak od imienia cesarza Karola V. Ów niemiecki kodeks karny w swobodnym i złagodzonym względem oryginału tłumaczeniu Bartłomieja Groickiego obowiązywał aż po schyłek XVIII w. we wszystkich, polskich miastach lokowanych na prawie niemieckim. W ślad za Caroliną, karalność przerwania ciąży jako zabójstwa przewidywały inspirowane nią kodeksy zarówno państw katolickich jak kodeks bawarski z 1751 r. czy kompleksowe kodyfikacje austriackie XVIII w. (np.Theresiana), jak i np. protestancki Landrecht Pruski z 1794 r.

Czytaj więcej

Partner pomógł kobiecie w aborcji. Dostał wyrok bezwzględnego więzienia

Kto sprawcą, a kto ofiarą?

Jednak epoka Oświecenia, a następnie wiek XIX przyniosły zasadnicze zmiany w podejściu ustawodawcy do przerywania ciąży. Na kontynencie europejskim w nauce prawa karnego zaczął dominować pogląd, że sprawcą zakazanej aborcji jest przede wszystkim kobieta. Stało to w sprzeczności np. z ówczesną praktyką prawną USA, która kobietę uznawała za ofiarę tego przestępstwa. Jak zwracał uwagę prof. Andrzej Sakowicz, ewolucja karalności aborcji poszła w kierunku ochrony prawnej płodu jako postać żywej istoty ludzkiej. Odrzucano zatem zarówno ochronę płodu/ciąży jako dobra sui generis, jak i zdrowia i życia kobiety, choć w tym ostatnim przypadku ustawodawcy dokonywali pewnych modyfikacji. W konsekwencji przerwanie ciąży uznano za zabójstwo uprzywilejowane, czyli takie, za które co prawda grozi kara jak za zabójstwo kwalifikowane, ale ustawodawca przewiduje również wiele okoliczność mających wpływ na jej złagodzenie. Takie rozwiązanie przyjął zarówno kodeks niemiecki z 1871 r., jak i austriacki z 1852 r. czy wreszcie rosyjski kodeks Tagancewa z 1903 r.

Polska specyfika

Wspomniane kodeksy państw zaborczych i przyjęte w nich rozwiązania dotyczące aborcji obowiązywały na ziemiach polskich aż do 1932 r., kiedy to wszedł w życie nowy polski kodeks karny. Co prawda art. 231 i 232 k.k. przewidywały odpowiedzialność karną za „spędzenie płodu", i to zarówno za sprawstwo, jak i pomocnictwo, jednak stosunkowo łagodną (do trzech lat aresztu). Prawdziwą natomiast rewolucją nawet w skali europejskiej były rozwiązania przyjęte w art. 233 tegoż kodeksu, w którym ustawodawca przewidywał okoliczności wyłączające karalność czynu poprzez wskazania do przerwania ciąży. Kodeks uznawał tu dwie grupy przesłanek: ze względu na „zdrowie ciężarnej kobiety" (art. 233 pkt a) oraz gdy ciąża była wynikiem przestępstwa. Siłą rzeczy, ze względu na ówczesny stan diagnostyki medycznej, nie ujmowano jako przesłanki przyczyn embriopatologicznych, a w fazie końcowej projektu pominięto przyczyny społeczne jako przesłankę legalności zabiegu. Co ciekawe, wspomniane przepisy były konsultowane z Episkopatem Polski, nad którego zastrzeżeniami rząd przeszedł do porządku dziennego. Z kolei praktyka orzecznicza, a także doktryna w toku stosowania powyższych rozwiązań, pojęciem „zdrowie matki" objęły również cały diapazon rozpoznanych wówczas problemów psychicznych kobiet w ciąży. Już to tylko świadczy, jak nowatorskie były to rozwiązania.

Dość powiedzieć, że w Europie lat 30. karalność aborcji uchylały tylko kodeksy: duński z 1930 r. i szwajcarski z 1937 r. Z kolei w Niemczech aborcja była zakazana, z wyjątkiem ratowania życia matki (od 1927 r.), jednak niska kara (40 mk) czyniła ten proceder masowym. Sytuacja zmieniła się po dojściu Hitlera do władzy, który z jednej strony, pod karą śmierci, zakazał w Rzeszy aborcji jako czynu skierowanego przeciw rasie i narodowi, z drugiej zaś dopuścił ją ze względów eugenicznych i rasowych, zwłaszcza na terenach okupowanych. W ZSRR sytuacja prawna była w zakresie aborcji jeszcze bardziej zagmatwana. Co prawda bolszewicy w latach 20. dopuścili aborcję na życzenie, jednak Stalin, wraz ze wzmacnianiem swojej władzy najpierw prawo do aborcji ograniczył (1926 r.), a następnie jej zakazał (1936 r.). Takie rozwiązania przyjęły po wojnie również inne państwa socjalistyczne, w tym Polska Ludowa, która, pomimo formalnego obowiązywania, nie stosowała rozwiązań z kodeksu z 1932 r. Dopiero liberalizacja prawa aborcyjnego w ZSRR (1955 r.) pociągnęła za sobą uchwalenie w Polsce ustawy z 27 kwietnia 1956 r. o warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Ustawa ta zastąpiła racjonalne rozwiązania przedwojenne, czyniąc z aborcji najbardziej dostępny w Polsce Ludowej „środek antykoncepcyjny". Ale to już materiał na zupełnie inne rozważania.

Autor jest profesorem dr hab.UAM, prawnikiem, historykiem ustroju i prawa w Zakładzie Badań nad Ustrojem Państwa WPiA UAM

W 2016 r. Zjednoczona Prawica majstrowała przy tzw. kompromisie aborcyjnym. Jednak dopiero przed rokiem, w momencie kiedy Jarosławowi Kaczyńskiemu zajrzała w oczy utrata większości parlamentarnej, prezes postanowił zadowolić fundamentalistów w swoich szeregach, trwale naruszając rozwiązania, które – choć dyskusyjne i dyskutowane – cieszyły się poparciem znaczącej części społeczeństwa. Tym sposobem otwarty został ponownie front walki ideologicznej, w której rządzący uczynili niedawno przedmiotem debaty parlamentarnej projekt ekstremistów „pro life" zrównujący aborcję z zabójstwem.

Pozostało 92% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?