Zofia Brzezińska: Długa i trudna droga do ochrony dzieci

Przestępstwo pedofilii w świadomości społecznej pojawiło się całkiem niedawno.

Publikacja: 05.10.2021 02:00

Zofia Brzezińska: Długa i trudna droga do ochrony dzieci

Foto: Adobe Stock

Współcześnie potrzeba ochrony dzieci przed wykorzystywaniem seksualnym jest oczywista. Ciężko uwierzyć, że odkrycie tej prawdy zajęło naszym przodkom tysiąclecia.

Sam termin „pedofilia" zadebiutował na łamach prasy naukowej dopiero w 1886 r. w artykule austriackiego lekarza psychiatry Richarda von Krafft-Ebinga. A przecież to przestępstwo istniało od zarania dziejów.

W starożytnej Grecji praktykowano je całkiem otwarcie w formie osławionych relacji pomiędzy erastesem (dorosłym mężczyzną) a eromenosem (dojrzewającym chłopcem). Takie związki postrzegano wówczas jako całkowicie moralne pod warunkiem, że nie opierały się wyłącznie na sferze seksualnej. Erastes miał obowiązek dbać o edukację, zdrowie i warunki bytowe swojego „podopiecznego".

Utwór starożytnego poety Stratona z Sardes (II w.n.e.) pozbawia nas złudzeń co do faktycznego wieku eromenosa: „Gdy chłopiec ma lat dwanaście, raduje mnie/ kiedy w trzynasty rok życia wkracza, wabi mnie jeszcze bardziej,/ w wieku czternastu słodszym jest jeszcze kwieciem miłości/ piętnaście zaczynając, rozkoszniej kochać się daje/ szesnastoletni dla bogów są przeznaczeni/ siedemnastoletnich nie szukam: należą do Zeusa."

Czytaj więcej

Pedofilia bez przedawnienia - politycy prześcigają się w pomysłach na nowe przepisy karne

Sytuacja zmieniała się diametralnie, gdy eromenos kończył 18 lat i stawał się dorosłym mężczyzną. Od tego momentu wszelkie dalsze kontakty intymne z erastesem były postrzegane jako hańbiące, a wieści o nich mogły skutecznie pogrzebać nadzieję na karierę polityczną lub wojskową.

W analogiczny sposób brak dziewictwa u młodej kobiety pozbawiał ją szansy na zamążpójście. W obu przypadkach jednak wszelkie obiekcje społeczne opierały się głównie na kategoriach ówcześnie pojmowanego honoru. O krzywdach, jakie zbyt wczesne współżycie seksualne wywierało na psychice młodych ludzi, nikt wówczas nie myślał. Niewolnicy i ich dzieci mogli jedynie pomarzyć o jakiejkolwiek formie zabezpieczenia przed przemocą seksualną. Pojęcie gwałtu na niewolniku – bez względu na jego wiek i płeć - wówczas po prostu nie istniało. Właściciel mógł wykorzystywać należących do niego niewolników w sposób praktycznie nieograniczony. Zgwałcenie cudzego niewolnika zaś prawo rzymskie traktowało na równi z uszkodzeniem cudzej rzeczy materialnej.

Do zmiany tego stanu rzeczy w sposób znaczący przyczyniło się dopiero chrześcijaństwo oraz zapoczątkowana przez nową religię rewolucja w pojmowaniu moralności. Przede wszystkim akceptowalne społecznie stało się jedynie współżycie małżonków, co w naturalny sposób wymusiło konieczność wskazania dolnej, dopuszczalnej granicy jego zawarcia. Zbiór włoskiego prawa kanonicznego z 1148 roku, zwany Dekretem Gracjana, ustalił ją na 12 lat dla dziewcząt i 14 lat dla chłopców. Boloński prawnik Gracjan uważał, że dziewczynka jest gotowa do zamążpójścia, jak tylko zacznie miesiączkować. Jednak poza tą lakoniczną wzmianką w prawie kanonicznym wyznaczającą granicę wieku umożliwiającą zamążpójście, ani prawo karne, ani żadna inna gałąź średniowiecznego prawa nie zawierała przepisów pozwalających chronić dzieci przed wykorzystywaniem seksualnym.

Problem został więc na kolejne stulecia skutecznie usunięty w cień. Dopiero wprowadzone na ziemiach polskich pod zaborami kodeksy zaborców zajęły się tą kwestią.

Rosyjski kodeks Tagancewa (1903 r.) nałożył kary na sprawców czynów lubieżnych wobec osób, które nie ukończyły 14 roku życia. Rosjanie jako pierwsi dostrzegli problem wykorzystania stosunku zależności dziecka od dorosłego oraz brak zdolności jego rozeznania co do rzeczywistej woli odnośnie wstąpienia w relację intymną. Kary za wspomniane czyny były znaczące, włącznie z zesłaniem na Syberię w przypadku szczególnego okrucieństwa w działaniu sprawcy.

W ciągu kilku następnych lat na podobne uregulowania zdecydowali się prawnicy austriaccy oraz niemieccy, ustalając nawet tę samą co Rosjanie (14 lat) granicę wieku przyzwolenia.

Gdy państwo odzyskało niepodległość w 1918 roku, ambicją polskich prawników stało się stworzenie suwerennego, unikatowego i nowoczesnego systemu prawnego, który nie tylko dorówna minionemu prawu zaborców, ale je prześcignie pod względem kompleksowości i dokładności. Liczyły się także praktyczne względy bezpieczeństwa. W młodym, pozbawionym czytelnej litery prawa kraju, szybko mogło zacząć szerzyć się bezprawie.

Zadania stworzenia polskiego systemu prawnego podjęła się Komisja Kodyfikacyjna, która już w 1922 roku przedstawiła projekt części ogólnej nowego kodeksu karnego. Część szczegółowa musiała jeszcze poczekać na doprecyzowanie 10 lat, jednak już w 1923 roku przeprowadzono debatę na temat wieku przyzwolenia na współżycie oraz przestępstwa zgwałcenia. I chociaż członkowie Komisji mieli różne poglądy na temat wieku przyzwolenia (Juliusz Makarewicz, twórca słynnego kodeksu Makarewicza, proponował 17 lat), juryści byli całkowicie zgodni w jednej kwestii:

- Bezwzględna ochrona winna się rozciągać na osoby nieletnie bez względu na ich płeć, przysługiwać zarówno chłopcom, jak i dziewczętom – grzmiał adwokat Stefan Glaser, zyskując aprobatę całej Komisji. Kwestię doprecyzowania wieku przyzwolenia musiano jednak odłożyć na czas późniejszy.

Niewykluczone, iż działania Komisji w tej materii przyspieszyła konieczność chwili. W zubożałym, wyniszczonym zaborami i I wojną światową społeczeństwie wylęgały się patologie, z prostytucją nieletnich włącznie. Widok nastoletnich, a nawet 10-letnich dzieci, oferujących swoje usługi na ulicach polskich miast, był częścią obrazu ówczesnej rzeczywistości.

Skandal, jaki wybuchł w Poznaniu w 1932 roku, był zaledwie odbiciem skali problemu. Grupie czołowych polityków miasta oraz wojskowych udowodniono regularne korzystanie z usług nieletnich prostytutek. Stręczeniem dziewcząt zajmowały się dwie kobiety. Gdy mąż jednej z nich odkrył prawdę o tym, czym zajmuje się jego żona, wstrząśnięty zgłosił sprawę na policję.

Czytaj więcej

Bezwzględne dożywocie za pedofilię. Ziobro przedstawia projekt zmian

Równolegle pełną parą trwały prace nad kodeksem karnym. 11 lipca 1932 roku ukazało się rozporządzenie prezydenta RP wprowadzające nowy kodeks karny, który wszedł w życie 1 września. Zawarto w nim art. 203 o treści: „Kto dopuszcza się czynu nierządnego względem osoby poniżej 15 lat albo osoby zupełnie lub częściowo pozbawionej zdolności do rozpoznawania znaczenia czynu lub kierowania swoim postępowaniem, podlega karze więzienia do lat 10". W praktyce często starano się „podciągać" ten przepis i stosować go także do sytuacji z udziałem osób nawet poniżej 21 roku życia.

Środowiska aktywnie zwalczające zjawisko dziecięcej prostytucji przyjęły ten przepis z wielką satysfakcją, gdyż właśnie takiego uregulowania domagały się od momentu powrotu Polski na mapę świata. Z perspektywy czasu warto uznać i docenić fakt, że chociaż dopiero po kilkunastu latach od tej historycznej chwili – ale polski ustawodawca stanął na wysokości zadania. II Rzeczpospolita położyła nacisk na skonstruowanie skutecznych narzędzi prawnych pozwalających chronić nietykalność seksualną dzieci i młodzieży. Rozwiązania wypracowane przez członków Komisji Kodyfikacyjnej stały się wzorem także dla ustawodawcy powojennego.

W przeciwieństwie do minionych dziesięcioleci, dziś temat pedofilii jest nieustająco obecny w mediach i świadomości publicznej. Wiadomości o przestępstwach przeciwko dzieciom pojawiają się niemal każdego dnia.

Czy epatowanie drastycznymi opisami zbrodni ukróci ten proceder? Wydaje się, że na to ma szansę jedynie klarowne, precyzyjne, skuteczne i egzekwowane z całą bezwzględnością prawo, skierowane przeciwko tym, którzy nie mają skrupułów, by krzywdzić najmłodszych i najbardziej bezbronnych.

Współcześnie potrzeba ochrony dzieci przed wykorzystywaniem seksualnym jest oczywista. Ciężko uwierzyć, że odkrycie tej prawdy zajęło naszym przodkom tysiąclecia.

Sam termin „pedofilia" zadebiutował na łamach prasy naukowej dopiero w 1886 r. w artykule austriackiego lekarza psychiatry Richarda von Krafft-Ebinga. A przecież to przestępstwo istniało od zarania dziejów.

Pozostało 96% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?