We wrześniu ma być gotowy wstępny projekt strategii migracyjnej Polski na lata 2025–2030. Nie obawia się pan, że to kolejne podejście do strategicznego potraktowania migracji może znów paść ofiarą doraźnych politycznych interesów?
Myślę, że nam to nie grozi, gdyż osiągnęliśmy masę krytyczną, by do tematu migracji podejść z odpowiednią uwagą. Nie tylko został on bardzo mocno upolityczniony, ale też Polska kompletnie zmieniła swój status z państwa typowo emigracyjnego na imigracyjne. Kiedy wchodziliśmy do UE, to zastanawialiśmy się głównie nad emigracją, a potem nad tym, ile osób ewentualnie powróci do kraju. Natomiast teraz jesteśmy państwem imigracyjnym. Było dla mnie pewnym zaskoczeniem, gdy podczas posiedzenia komisji śledczej ds. afery wizowej jeden z konsulów powiedział, że jednym z powodów afery był brak polityki migracyjnej. Trzeba więc poważnie podejść do tej kwestii.
Czym grozi brak strategii migracyjnej?
Bardzo ważna była owa wypowiedź konsula o powodach afery wizowej. Nie stworzymy jednak od razu polityki migracyjnej, a jedynie strategię migracyjną na lata 2025–2030, czyli dokument, który pokazuje kierunek polityczny. To państwo reprezentuje pewne podejście do procesów migracyjnych, rozstrzyga fundamentalne kwestie, w którym kierunku chce iść w polityce migracyjnej. To sygnał dla wszystkich instytucji, jaka jest i będzie polityka państwa w tym zakresie. Dotychczas te sygnały były sprzeczne, bo z jednej strony mówiliśmy, że nie wpuszczamy żadnych migrantów, a z drugiej strony otwieraliśmy rynek pracy praktycznie bez monitoringu i kontroli. Mówiliśmy, że boimy się państw muzułmańskich, a jednocześnie w rozporządzeniu ministra spraw zagranicznych było otwarcie na państwa muzułmańskie. To kompletny miszmasz. Polska jako państwo UE z wyzwaniami migracyjnymi musi mieć „Biblię migracyjną”, której będziemy się trzymać.
Czytaj więcej
Branży przewozu osób w Polsce grozi zapaść. Wszystko przez przepisy, które miały poprawić bezpieczeństwo, a w praktyce mogą obrócić się przeciwko pasażerom.
Czy nasza polityka migracyjna powinna zawierać elementy obecnych regulacji, np. uproszczone procedury dla migrantów z d. ZSRR czy branży IT?
Pytanie o to, jakie powinny być kryteria dotyczące selektywnego podejścia do polityki migracyjnej, zapewne powinno się znaleźć w ankiecie. Musimy wybrać państwa i określić czynniki selekcji. Jednak nie chciałbym podpowiadać teraz, jak te czynniki powinny wyglądać. Nie możemy też zakładać z góry, że potrzebujemy określonej branży, bo rynek pracy bardzo szybko się zmienia. Musimy więc opracować nowoczesny model monitorowania sytuacji na rynku pracy, by móc określić, w jakich zawodach jesteśmy w stanie przekwalifikować Polaków czy obywateli UE, a jakich pracowników z konkretnymi kwalifikacjami można ściągać spoza Unii, i jaki ma być profil tego imigranta. Nie możemy tak działać, że jeśli dziś potrzebujemy 2 tys. informatyków, to od razu ściągamy 2 tys. informatyków, bo za chwilę oni mogą być bezrobotni. Musimy mieć inteligentny, innowacyjny model monitorowania potrzeb rynku pracy, dający pierwszeństwo Polakom i obywatelom UE. I dopiero w drugim etapie przyjmować tych pracowników, którzy naprawdę w Polsce się odnajdą i będą mogli u nas pracować. Nie ma gorszej sytuacji niż ta, gdy państwo popełnia podstawowy błąd – szeroko otwiera się na imigrantów, a później nie wie, co z tymi ludźmi robić. Jak mówił Max Frisch, w latach 60. „sprowadzaliśmy siłę roboczą, a przyjechali ludzie”. Tak niestety robił poprzedni rząd. Nie mając strategii migracyjnej, podejmował złe, bardzo ryzykowne i nieodpowiedzialne decyzje. Dlatego system określający, kogo będziemy selektywnie wpuszczać, musi być przemyślany i odpowiedzialny z punktu widzenia zmian w polskiej gospodarce, ale głównie – bezpieczeństwa naszego kraju.
Czytaj więcej
Rośnie liczba pracujących, którzy mają ponad 60/65 lat. To nie tylko wzrost nominalny, rośnie także ich udział w gronie wszystkich pracujących.