Ustawa wprowadza wprawdzie istotne zmiany do prawa łowieckiego, które jednakże nie mają żadnego związku z walką z rozprzestrzenianiem się ASF. Przykładowo upoważnia ona ministra środowiska do określenia, w drodze rozporządzenia, trybu składania i rozpatrywania wniosków o dzierżawę obwodów łowieckich oraz kryteriów oceny tych wniosków i wnioskodawców. Ta delegacja ustawowa rodzi poważne problemy konstytucyjne. Ustawodawca nie daje ministrowi żadnych wytycznych co do tego, w jaki sposób przedmiotowa materia ma być uregulowana. Natomiast zgodnie z art. 92 ust. 1 Konstytucji RP zawarcie takich wytycznych w ustawie jest warunkiem dopuszczalności ustawowego upoważnienia do wydania aktu wykonawczego, a jego brak stanowi warunek wystarczający do uznania niekonstytucyjności upoważnienia. Co więcej, rozporządzenie ma ustanowić zasady dysponowania mieniem Skarbu Państwa (prawem polowania). Zasady takie powinny być określone przez ustawę, a nie przez rozporządzenie.
Ustawodawca zmienia też tryb powoływania i odwoływania łowczego krajowego, stojącego na czele Polskiego Związku Łowieckiego (PZŁ). W myśl nowych przepisów ma on być powoływany samodzielnie przez ministra środowiska, a nie, jak dotychczas, spośród trzech kandydatów wskazanych prze Naczelną Radę Łowiecką. Łowczowie okręgowi mają być z kolei powoływani i odwoływani przez łowczego krajowego, po uzyskaniu pozytywnej opinii ministra środowiska. Ten nowy tryb eliminuje i tak bardzo już ograniczone elementy samorządności w PZŁ i powoduje, że Związek staje się de facto emanacją administracji rządowej. Po co jednak utrzymywać taką fasadową strukturę? Czy nie byłoby lepiej, gdyby administrację w zakresie łowiectwa wykonywał organ państwowy, tak jak to ma miejsce w całej Europie, a nie organizacja udająca samorząd myśliwych, a w istocie będąca pod całkowitą kontrolą ministra środowiska? Trudno się oprzeć wrażeniu, że pod pozorem walki z wirusem władza chce przejąć Związek i jego majątek. Cel tego działania jest dość jasny. Minister środowiska będzie miał do obsadzenia kilkadziesiąt (albo więcej) dobrze płatnych stanowisk w 49 zarządach okręgowych w całej Polsce. Przy okazji eliminuje wszelką polemikę czy krytykę swoich działań ze strony myśliwych, bo trudno oczekiwać głosów krytycznych od funkcjonariuszy, których samemu się mianowało.
Polowanie bez trudności
Jeśli chodzi o analizę konkretnych rozwiązań wprowadzanych przez ustawę, to należy wskazać te, które budzą największe wątpliwości. Ustawodawca ma świadomość, że polowania, zwłaszcza zbiorowe, są najskuteczniejszym sposobem redukcji populacji dzika. Dlatego nie można tolerować działań mających na celu ich blokowanie. Chcąc im zapobiec, ustawa wprowadza zakaz celowego utrudniania lub uniemożliwiania wykonywania polowania. Tyle tylko, że w wersji zaproponowanej przez ustawodawcę zakaz ma zastosowanie tylko w tych wypadkach, gdy działanie sprawcy jest „celowe" – ma zatem jednoznacznie uzewnętrzniony cel. Powoduje to, że nadal będzie możliwe utrudnianie lub uniemożliwianie wykonywania polowań przez sprawców udających spacerowiczów czy grzybiarzy. Udowodnienie im, że działają w celu utrudnienia lub uniemożliwienia wykonania polowania, będzie praktycznie niemożliwe. W rezultacie pod rządami nowej ustawy polowania będą nadal bezkarnie blokowane, a policja wzywana na miejsce zdarzenia ograniczy się do wylegitymowania sprawców.
Jedynym skutecznym rozwiązaniem problemu utrudniania lub uniemożliwiania ich wykonywania jest wprowadzenie zakazu przebywania osobom postronnym na terenie oznaczonym jako teren, na którym polowanie jest wykonywane. Wydawałoby się, że jest to także rozwiązanie najbardziej logiczne z punktu widzenia zapewnienia bezpieczeństwa osób postronnych. Nie jest też bardzo uciążliwe dla prawdziwych spacerowiczów, grzybiarzy czy innych osób spędzających czas w lesie. Polowania zbiorowe są organizowane rzadko – nie częściej niż dwa razy do roku w tym samym miejscu. Nie obejmują dużych przestrzeni, a trwają zaledwie kilka godzin.
Innym środkiem mającym zwiększyć redukcję dzików jest umożliwienie myśliwym korzystania z tłumików zainstalowanych na broni, przy czym korzystanie z tych urządzeń jest dopuszczone wyłącznie do wykonywania odstrzałów sanitarnych. Jest to rozwiązanie bardzo kontrowersyjne. Można mieć poważne wątpliwości, czy ktoś, kto zainwestuje w taki sprzęt, nie ulegnie pokusie korzystania z niego także w innych okolicznościach. Ponieważ nie mamy efektywnie działającej Państwowej Straży Łowieckiej (w niektórych województwach nie ma jej wcale), należy się liczyć z tym, że skutkiem tych przepisów będzie także wzrost kłusownictwa, zwłaszcza na trofealną zwierzynę płową.
Autor jest doktor nauk prawnych i radcą prawnym