Na początku października Jarosław Kaczyński został wicepremierem i szefem specjalnego komitetu, nadzorując resorty sprawiedliwości, spraw wewnętrznych i administracji oraz obrony narodowej. Dziwnym trafem od tego czasu temperatura wydarzeń w Polsce gwałtownie wzrosła. I to właśnie w obszarach, które nadzoruje prezes PiS.
Pod koniec października doszło do protestów Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. W całym kraju tysiące osób blokowało ulice, a policja próbowała zatrzymać marsze. 11 listopada doszło do starć policji z narodowcami na ulicach Warszawy. Zamieszek można było uniknąć, bo wyrok TK ws. aborcji nie musiał zapadać w czasie pandemii, a przed Marszem Niepodległości można było wyłapać najbardziej krewkich manifestantów, którzy o swoich zamiarach informowali na forach kibiców. Chyba że komuś wcale nie zależało, żeby uniknąć eskalacji przemocy.
Protesty powróciły za sprawą Strajku Kobiet. Manifestacje przed Sejmem i na ulicach stolicy to kolejny pokaz chaotycznego zarządzania służbami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo. Sytuacja wymyka się policji spod kontroli albo funkcjonariusze celowo mają prowokować zamieszki. Wchodzenie nieoznaczonych i zamaskowanych policjantów w tłum i używanie pałek teleskopowych do pacyfikacji zgromadzenia przypomina obrazki z putinowskiej Rosji i Białorusi. Użycie gazu wobec tłumu, który się rozchodzi, posłanki, która pokazuje funkcjonariuszom legitymację poselską, czy oznakowanych dziennikarzy nie jest standardem demokratycznym. Tym bardziej że do podobnych błędów doszło podczas Marszu Niepodległości. Dziennikarze zostali wtedy zaatakowani przez tajniaków wchodzących w tłum, bili narodowców, o czym mówili nie tylko uczestnicy MN, ale również posłowie Konfederacji. Do dzisiaj nikt nie odpowiedział za źle prowadzone akcje i nadużycia mundurowych. Policja stawia się w roli ofiar, przerzucając odpowiedzialność na manifestantów.
A przecież policja ma obowiązek dbać o powszechne bezpieczeństwo, w tym protestujących, a sama nie jest ponad prawem.
W Sejmie z działań mundurowych tłumaczył się szef MSWiA Mariusz Kamiński. Nie miał sobie nic do zarzucenia. Opozycja domaga się wotum nieufności wobec Jarosława Kaczyńskiego, koordynatora ds. bezpieczeństwa. Debata miałaby odbyć się w piątek. Problem w tym, że zakres obowiązków i odpowiedzialności konstytucyjnej wicepremiera wciąż nie są jasno sprecyzowane.