Pojęcie gerontokracji – rządów starców – ma greckie pochodzenie. Geronci byli członkami rady, współrządzącej starożytną Spartą. Musieli mieć przynajmniej – uwaga – 60 lat, a wybierano ich dożywotnio. Granice starości mocno się od tego czasu przesunęły, ale czy Sparta to faktycznie najlepszy wzór do naśladowania we współczesnych demokracjach?
Demokraci odkryli, że Joe Biden jest stary i traci kontakt z rzeczywistością
Pocieszne jest odkrywanie przez zwolenników demokratów, że Joe Biden jest stary i momentami traci kontakt z rzeczywistością. To było widać od dawna, niezależnie od tego, że prezydent USA zawsze znany był z rozmaitych wpadek. Nie jest też zaskoczeniem, że patrząc na jego zachowanie podczas debaty z Donaldem Trumpem, wielu zwykłych Amerykanów ma prawo mieć potężne wątpliwości, czy wybrany na kolejną kadencję Biden byłby w stanie w ogóle sprawować urząd, czy też stałby się amerykańskim Leonidem Breżniewem, który został uznany za wzór stetryczałej kukły, podtrzymywanej przez otoczenie w swojej roli gwoli stabilności politycznej. Przy czym Breżniew umarł, mając 76 lat, a więc był o pięć lat młodszy niż Joe Biden obecnie.
Czytaj więcej
Wizyta Andrzeja Dudy w Pekinie jest ważna ze strategicznego powodu: to rodzaj demonstracji względnej, ale jednak jakiejś samodzielności w polskiej polityce zagranicznej, czyli zjawiska bardzo deficytowego.
Zmiany w kodeksach wyborczych dotyczące wieku biernego prawa wyborczego
Czy zatem wyborcze kodeksy nie powinny zawierać nie tylko minimalnego wieku biernego prawa wyborczego, ale też wiek maksymalny? W Polsce mamy przecież podobny problem. Scenę polityczną ustawia pod siebie dwóch starszych panów. Donald Tusk ma 68 lat, jego arcyadwersarz Jarosław Kaczyński skończy za kilkanaście dni 76 lat. Pierwszy z nich trzyma się jak na swój wiek nieźle, chociaż próby pozowania na młodzieniaszka są w jego przypadku coraz bardziej naciągane. Na drugim wiek coraz bardziej odciska piętno, ale zbudowana przez i wokół niego partia do tego stopnia trzyma się na nim samym, że pan prezes po prostu nie może odejść, tak jakby to było w przypadku każdego wypalonego lidera w normalnym ugrupowaniu.
Powie ktoś: ale przecież w demokracji to wyborcy ostatecznie mają głos i to oni powinni decydować, czy chcą danej osoby na konkretnym stanowisku. Zgoda – a jednak nie tylko polski kodeks wyborczy zawiera dolną granicę czynnego wieku wyborczego. A skoro tak, to wyżej wskazana zasada nie jest bezwzględna – nie można wybrać do Sejmu 20-latka, na prezydenta zaś nawet 34-latka. Te granice są związane ze słusznym przeświadczeniem, że określony wiek jest konieczny, aby posiadać niezbędne na danym stanowisku doświadczenie życiowe. Progi są oczywiście arbitralne, ale tak jest zawsze – jakąś konkretną granicę trzeba przecież ustalić.