Rusłan Szoszyn: Tomasz Szmydt napuszczony na polską ambasadę w Mińsku. Dlaczego Aleksandr Łukaszenko to robi?

Zbiegłego na Białoruś byłego polskiego sędziego reżim wyciąga na sztandary antypolskiej propagandy. Wygląda na to, że dyktator na własne życzenie odcina się od świata i powierza kraj Rosji.

Aktualizacja: 17.05.2024 14:15 Publikacja: 17.05.2024 14:03

Tomasz Szmydt

Tomasz Szmydt

Foto: PAP, Rafał Guz

Poszukiwany listem gończym były sędzia Tomasz Szmydt na Białorusi Aleksandra Łukaszenki „ma pełne ręce roboty”. Nie tylko podróżuje i chwali dyktaturę, ale stał się też głównym narzędziem prowadzonej przez reżim antypolskiej propagandy. W piątek nad ranem, jak wynika z komunikatu MSZ, przed budynkiem polskiej ambasady w białoruskiej stolicy, w otoczeniu tamtejszych propagandystów i służb „usiłował nagabywać polskiego przedstawiciela dyplomatycznego”. Dyplomata „na zaczepki nie odpowiedział”.

Widocznie w otoczeniu dyktatora ktoś uznał, że Polak (Szmydt) krytykujący własny kraj i atakujący rządzących w Warszawie „upiększy” przekaz propagandowy.

W otoczeniu białoruskiego dyktatora ktoś widocznie uznał, że Polak (Szmydt), krytykujący własny kraj i atakujący rządzących w Warszawie, „upiększy” przekaz propagandowy. W rzeczywistości na własne życzenie niszczą całkowicie relacje z Polską.

Czytaj więcej

Tysiące Białorusinów uciekły do Polski. To prawdziwa klęska wizerunkowa

Relacje Białorusi z Polską: Mińsk celowo eskaluje konflikt z Warszawą

Na Białorusi zamknięto polskie szkoły, rozjechano walcem mniejszość polską, wsadzono za kraty na osiem lat łagrów polskiego dziennikarza i działacza prześladowanego Związku Polaków na Białorusi Andrzeja Poczobuta, niszczono polskie miejsca pamięci i zakopywano cmentarze, sprowadzano tysiące imigrantów z państw trzecich szturmujących polską granicę. Polsko-białoruskie relacje przeżyły to wszystko przez niespełna cztery lata. Możemy więc sobie wyobrazić w jakiej atmosferze pracują polscy dyplomaci na Białorusi, których teraz reżimowe służby próbują nagabywać posługując się „uciekinierem z Polski”.

Czytaj więcej

Marek Kozubal: Białoruś widzi Szmydta jako dysydenta

Wiele wskazuje na to, że Mińsk celowo eskaluje konflikt z Warszawą, co prędzej czy później może doprowadzić do odwołania polskich dyplomatów z Białorusi (a białoruskich z Polski) i zamrożenia relacji. Tylko czy Łukaszenko robi to świadomie, osobiście, czy może jednak stoi za tym ktoś z jego otoczenia?

Aleksandr Łukaszenko odcina kraj od świata zachodniego

Wydawać by się mogło, że po ponad dwóch latach wojny i w warunkach całkowitej izolacji Białorusi (zachodnich sankcji, nieuznawania dyktatora za prezydenta itd.) palenie ostatniego mostu łączącego Białoruś z Polską (a działa już tylko jedno przejście graniczne w Terespolu) jest krokiem samobójczym. Totalna zależność kraju od Rosji (gospodarcza i polityczna) stawia pod dużym znakiem zapytania suwerenność i niepodległość Białorusi. A, co za tym idzie – przyszłość samego Łukaszenki.

Totalna zależność kraju od Rosji (gospodarcza i polityczna) stawia pod dużym znakiem zapytania suwerenność i niepodległość Białorusi.

W przeszłości Mińsk, nawet w znacznie „łatwiejszych” czasach szukał kontaktów z Zachodem (w tym również z Polską), wypuszczał więźniów politycznych, walczył o złagodzenie sankcji. Wystarczy przypomnieć okres, gdy na czele białoruskiego MSZ stał Uładzimir Makiej (nagle zmarł w swoim domu pod Mińskiem w listopadzie 2022 roku).

Czytaj więcej

Incydent na granicy. Migrant ukradł żołnierzowi radiotelefon

Dzisiaj jest zupełnie inaczej. Reżim zachowuje się tak, jakby rządzącym w Mińsku zależało na tym, by pozostać sam na sam z Rosją, stracić kruchą niepodległość i „stać się częścią imperium”. Czy dyktator jest tego świadom? Nie jest wykluczone, że w otoczeniu Łukaszenki są osoby, którym szczególnie zależy na zerwaniu przez Białoruś wszelkich kontaktów ze światem zewnętrznym. Przyśpieszają w ten sposób „głęboką integrację z Rosją” (wspólna waluta, rząd, parlament, sądy), której tak mocno opierał się reżim w Mińsku przed rosyjską agresją na Ukrainę.

Białoruś może powtórzyć los okupowanego Krymu

Wszystko wskazuje na to, że dzisiaj Łukaszenko już nie ma takiej siły oporu. Jego reżim, bez dostępu do rosyjskiego rynku, gazu, ropy i osłony militarnej nie miałby racji bytu. Zamiast więc łagodzić, deeskalować relacje z Zachodem, białoruski dyktator jeszcze bardziej zaciska rosyjską pętlę na szyi Białorusinów. Państwo, które po upadku ZSRR w 1991 roku uzyskało niepodległość, za sprawą urzędującego od trzech dekad dyktatora staje się czymś na wzór okupowanego przez Rosjan Krymu.

Poszukiwany listem gończym były sędzia Tomasz Szmydt na Białorusi Aleksandra Łukaszenki „ma pełne ręce roboty”. Nie tylko podróżuje i chwali dyktaturę, ale stał się też głównym narzędziem prowadzonej przez reżim antypolskiej propagandy. W piątek nad ranem, jak wynika z komunikatu MSZ, przed budynkiem polskiej ambasady w białoruskiej stolicy, w otoczeniu tamtejszych propagandystów i służb „usiłował nagabywać polskiego przedstawiciela dyplomatycznego”. Dyplomata „na zaczepki nie odpowiedział”.

Pozostało 90% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki