Joe Biden, dzięki byciu przyjacielem Izraela, znów zostanie prezydentem USA?

W chwili największej próby, Donald Trump odwrócił się od Benjamina Netanjahu. To może przesądzić o utrzymaniu przez demokratów Białego Domu w 2024 roku.

Publikacja: 18.10.2023 15:44

Joe Biden

Joe Biden

Foto: AFP

Trump jest pamiętliwy. Nie zapomniał, jak Bibi pospieszył z gratulacjami dla Joe Bidena pod koniec 2020 roku, kiedy Trump utrzymywał (robi to zresztą nadal), że to on powinien zostać uznany za zwycięzcę wyborów. 

W ostatnich dniach miliarder wielokrotnie atakował więc Netanjahu. Zarzucił mu, że „dał się zaskoczyć” atakiem Hamasu. Uznał też, że Hezbollah, szyicka organizacja terrorystyczna, która stanowi ogromne zagrożenie dla Izraela od strony Libanu, jest „niezwykle sprytna”. 

Czytaj więcej

Wojna w Izraelu: Trump zaapeluje do Netanjahu, by podał się do dymisji?

To spotkało się ze stanowczą reakcją konkurentów Trumpa do nominacji republikańskiej w nadchodzącej walce o Biały Dom.  Aż 77 procent wyborców republikańskich uważa, że Ameryka musi bezwzględnie wspierać państwo żydowskie (to opinia 69 proc. elektoratu demokratów).

Co atak Donalda Trumpa na Beniamina Netanjahu może dać Joe Bidenowi?

Za czasów swojej prezydentury Trump zrobił dla Izraela wiele. W 2018 roku podjął decyzję o przeniesieniu ambasady USA do Jerozolimy, co oznacza uznanie przez Amerykę tego miasta za stolicę Izraela. To skłoniło Autonomię Palestyńską do zerwania relacji z ówczesną administracją amerykańską. Jared Kushner, zięć Trumpa o korzeniach żydowskich, przygotował niezwykle korzystny dla Izraela plan pokojowy, który pozwalał Netanjahu na anektowanie przeważającej części Zachodniego Brzegu Jordanu.

Ostatecznie do tego nie doszło, ale w zamian za forsowane przez Trumpa tzw. Porozumienia Abrahamowe, które pozwoliły na normalizację relacji między Izraelem a Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Bahrajnem i Marokiem. Biden chciał tu pójść za ciosem i doprowadzić do podobnego porozumienia między Izraelem a Arabią Saudyjską. 

Czytaj więcej

Atak na szpital w Strefie Gazy. Joe Biden mówi: To druga strona

Jednak niespodziewany atak Trumpa na Netanjahu otworzyła demokratom szanse na przejęcie tradycyjnej roli republikanów w Waszyngtonie: najlepszego przyjaciela Izraela. A to może, ze względu na wpływy mniejszości żydowskiej w USA oraz roli konserwatywnych środowiska ewangelikalnych, mieć poważny wpływ na wynik wyborów prezydenckich za rok. 

Joe Biden w Izraelu: Co chce osiągnąć?

Biden z tej szansy korzysta póki co perfekcyjnie. Najpierw sekretarz stanu Antony Blinken a potem sam prezydentem swoją wizytą osobiście dali wyraz solidarności z Izraelem. We wschodniej części Morza Śródziemnego pojawiły się dwa lotniskowce amerykańskie, Gerald Ford i Dwight Eiseinhower. Nawet David Friedman, ambasador USA w Izraelu za Trumpa, pochwalił działania obecnej administracji.

Plan Bidena łatwy do realizacji jednak nie jest. Prezydent wychodzi z założenia, że atak Hamasu jest tak samo przełomowym zdarzeniem jak Holokaust i Izrael ma prawo zniszczyć terrorystyczną organizację. Waszyngton będzie w tym dziele stał u boku Izraelczyków, choć nie poprzez bezpośrednią interwencję zbrojną tylko raczej zapewniając dostawy niezbędnej broni. 

Biden chce wykorzystać zbliżenie z Netanjahu, aby przekonać go do ograniczenia na ile to możliwe strat w ludności cywilnej

Ale jednocześnie Biden chce wykorzystać zbliżenie z Netanjahu, aby przekonać go do ograniczenia na ile to możliwe strat w ludności cywilnej. Prezydent nie wyruszył w podróż na Bliski Wschód, dopóki Izrael nie zgodził się na stworzenie humanitarnego korytarz ewakuacji mieszkańców Strefy Gazy do Egiptu. Na miejscu chce przekonać Palestyńczyków do realnej perspektywy budowy ich własnego państwa. Plan zakłada także, że terrorystów z Hamasu zastąpi w Strefie Gazy umiarkowany Fatah.

Taki plan powiedzie się jednak tylko, jeśli izraelska inwazja na Strefę Gazy nie będzie się nadmiernie przedłużać i powodować zbyt dużych strat w ludziach. Biden, ku oburzeniu republikanów, utrzymuje współpracę z Iranem w nadziei, że Teheran nie zdecyduje się na bezpośrednią interwencję przeciw Izraelowi. 

Dla Bidena problemem jest także pogłębiający się kryzys w Kongresie. Jim Jordan, deputowany z Ohio, nie zdołał póki co uzyskać wystarczająco głosów, aby zostać nowym spikerem. Bez tego Kongres nie może zatwierdzić pomocy dla Izraela.

Jordan, radykał związany z Trumpem i przeciwnik wsparcia Ukrainy, jest jednak bardzo trudny do zaakceptowania przez bardziej umiarkowanych republikanów. Demokratyczna opozycja z pewnością go nie poprze. Implozja partii republikańskiej także wydatnie zwiększa jednak szanse Joe Bidena na reelekcję. 

Trump jest pamiętliwy. Nie zapomniał, jak Bibi pospieszył z gratulacjami dla Joe Bidena pod koniec 2020 roku, kiedy Trump utrzymywał (robi to zresztą nadal), że to on powinien zostać uznany za zwycięzcę wyborów. 

W ostatnich dniach miliarder wielokrotnie atakował więc Netanjahu. Zarzucił mu, że „dał się zaskoczyć” atakiem Hamasu. Uznał też, że Hezbollah, szyicka organizacja terrorystyczna, która stanowi ogromne zagrożenie dla Izraela od strony Libanu, jest „niezwykle sprytna”. 

Pozostało 91% artykułu
Publicystyka
Marek Kozubal: Powódź to jednak nie jest wojna
Publicystyka
Kazimierz Wóycicki: Pisowskie zwyczaje nowej ministry kultury przy zwalnianiu Roberta Kostry z MHP
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Dlaczego Izrael nie powinien atakować Hezbollahu wybuchającymi pagerami
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Atak pagerami na Hezbollah. Jak premier Izraela pomaga Trumpowi
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Publicystyka
Łukasz Warzecha: Obustronne rozczarowanie Polaków i Ukraińców