źle się dzieje w Zjednoczonej Prawicy. Po publicznej krytyce dotychczasowego szefa sztabu Zjednoczonej Prawicy Tomasza Poręby ze strony między innymi Adama Bielana i odgryzieniu się za nią krytykowanego jego miejsce zajął Joachim Brudziński, pan na Zachodniopomorskiem.
Bielan, który zawsze promuje głównie sam siebie, miał akurat rację: ZP tkwi od miesięcy na identycznym poziomie poparcia. Trwa flauta. Główną zaś troską nie jest raczej rozbudowanie elektoratu, tylko spowodowanie, żeby przynajmniej wszyscy ci, którzy to poparcie deklarują, poszli faktycznie zagłosować. Można zakładać, że wewnętrzne, nieprzeciekające i nieujawniane sondaże wskazują, że z tym właśnie jest problem. Konsekwencją takiego stanu rzeczy jest całkowity brak prób wyjścia w kierunku centrum, co miało miejsce w 2015 r. Gra się na najwyżej lekko się wahających oraz na najtwardszych.
Czytaj więcej
Decyzja o zmianie miejsca konwencji PiS w najbliższą sobotę wiąże się ze zmianami personalnymi w sztabie PiS. I próbą restartu, resetu całej kampanii parlamentarnej
PiS w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy podjął wiele prób znalezienia kampanijnego wehikułu – wszystkie okazały się klapą. Pierwszą był Polski Ład, który w zamyśle miał pociągnąć PiS do kolejnych wyborów – a przecież nie był to pomysł Tomasza Poręby, tylko Mateusza Morawieckiego i jego ludzi. Ta spektakularna porażka powinna była utopić odpowiadające za nią osoby, w tym samego premiera, ale się tak nie stało. Nowsze próby to łapówka wyborcza w postaci komputerów dla czwartoklasistów, 14. emerytura czy 800+. To też nie były pomysły Poręby. Efekt – zero. Podobnie zresztą będzie najpewniej z oburzeniem na pakt imigracyjny. PiS ma w tej sprawie niską wiarygodność, ponieważ w czasie swoich rządów wpuścił do Polski miliony imigrantów zarobkowych (tak – w samym 2021 r. było ponad pół miliona pozwoleń na pracę dla obywateli innych państw). To samo w sobie może nie byłoby tak dramatyczne, gdyby nie fakt, że nie bazowało na żadnej przemyślanej polityce migracyjnej, ale było całkowicie puszczone na żywioł.
Teraz pojawia się Joachim Brudziński, polityk znany ze skrajnie konfrontacyjnej, chwilami wręcz chamskiej retoryki. To sugeruje, że PiS nie planuje żadnej korekty konfrontacyjnego kursu – przeciwnie, zamierza go jeszcze wzmocnić, zapewne zakładając, że jedynie w ten sposób uda mu się zmobilizować do głosowania osoby, które w ogóle mogą nie chcieć pójść do urn, a kiedyś skłaniały się do PiS. Temu też ma służyć pomysł referendum w sprawie migracji – całkowicie przecież jałowego, bo o niczym ono nie zdecyduje. Decyzja została już podjęta w Radzie UE, wkrótce podejmie ją Parlament Europejski, a my nadal nie wiemy, dlaczego Czesi umieli wynegocjować sobie zwolnienie z opłat za nieprzyjmowanie migrantów ze względu na przyjętych przez siebie uchodźców z Ukrainy, a my nie. Nad tym Jarosław Kaczyński jakoś gładko się prześlizgnął.