Artur Bartkiewicz: Czy Konfederacja może być czarnym koniem wyborów

Dwa sondaże opublikowane w ostatnich dniach dają Konfederacji ok. 9 proc. głosów. Sojusz narodowców z korwinistami jest na fali wznoszącej.

Publikacja: 19.03.2023 11:11

Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak

Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak

Foto: Wojciech Olkuśnik, PAP

Konfederacja w ostatnich tygodniach rzadko pojawiała się w analizach przedwyborczych, koncentrujących się raczej na tym, jak bardzo zjednoczona będzie w wyborach prawica, tudzież jak bardzo podzielona będzie opozycja określana mianem „demokratycznej”. Konfederacja, która przejęła rolę głównej partii antyestablishmentowej na polskiej scenie politycznej, pozostaje zazwyczaj na marginesie tych rozważań: po stronie opozycyjnej nikt nie rozważa wyborczego aliansu ze Sławomirem Mentzenem, Krzysztofem Bosakiem i Grzegorzem Braunem; dla PiS Konfederacja jest zaś niebezpiecznym konkurentem po prawej stronie. W związku z tym partia rządząca stara się ignorować istnienie Konfederacji, czego przejawem jest m.in. to, że polityków tej formacji trudno wypatrzeć np. w TVP.

Czy bez Konfederacji da się stworzyć po wyborach rząd?

Tymczasem w najnowszych sondażach – Kantara dla TVN i IBRiS dla Onetu – Konfederacja po cichu pnie się w kierunku podium, uzyskując wynik ok. 9 proc. deklarowanego poparcia. Oznacza to, że dziś formacja ta mogłaby liczyć na lepszy wynik wyborczy niż w 2019 roku, gdy 6,81 proc. dało jej 11 mandatów w Sejmie. Poparcie rzędu 8,55 proc. zdobyło wówczas PSL, co przełożyło się na 30 mandatów. A Konfederacja z 20-30 mandatami w Sejmie mogłaby doprowadzić do małego trzęsienia ziemi we wszystkich wyborczych układankach – okazałoby się, że bez jej poparcia nie sposób stworzyć żadnego rządu większościowego.

Czytaj więcej

Sondaż Kantar: PiS na czele, zyskało najwięcej. KO z największym spadkiem poparcia

Dlaczego jednak Konfederacja znalazła się na fali wznoszącej? Wydaje się, że przyczyn jest kilka. Po pierwsze, Konfederacja niewątpliwie zyskuje na fakcie, że zarówno rząd, jak i opozycja, jeśli chodzi o obietnice wyborcze, licytują się na to, kto sięgnie głębiej do państwowej kasy i hojniej obdaruje wyborców różnymi prezentami – pomimo szalejącej inflacji i obaw o stan finansów publicznych po wielu latach różnych plusów, tarcz i innych form zrzucania pieniędzy z helikoptera. Na tym tle Konfederacja się wyróżnia – jeśli chodzi o podejście do ekonomii, to jest to partia taczerystowska i reaganowska, wierna maksymie, że rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy, a mądre zarządzanie państwową gospodarką to zmniejszanie wydatków i obniżanie podatków. W efekcie formacja Bosaka i Mentzena może być atrakcyjną ofertą dla sierot po liberalizmie w Polsce – dawnych wyborców konserwatywno-liberalnych zarówno PiS-u, jak i PO, których mottem jest hasło Billa Clintona: „Gospodarka, głupcze!”. To nie jest elektorat zdolny dać w Polsce władze, ale jest na tyle liczny, że może zapewnić Konfederacji silne ukorzenienie na scenie politycznej. A o to ugrupowaniu temu chodzi.

Czytaj więcej

Sondaż: Konfederacja blisko dwucyfrowego wyniku, PSL poza Sejmem

Konfederacja zbiera też wyborców antyestablishmentowych – elektorat, który w każdych wyborach głosuje na kogoś, kto jest „przeciwko wszystkim”: tak było, poczynając od Samoobrony, poprzez Ruch Palikota, po ruch Kukiz’15. Wbrew pozorom, mimo różnic ideowych tych formacji, mają one pewien punkt wspólny, który łączy je też z Konfederacją – wszystkie one były sceptyczne wobec istniejących struktur państwa, traktując je jako opresyjne i tłumiące obywatelskie wolności. Wszystkie też traktowały całą resztę sceny politycznej jako działającą w pewnym w rodzaju zmowy, która ma zakonserwować istniejący układ na scenie politycznej. To kolejne kilka procent wyborców, które dziś może schronić się pod sztandarami Konfederacji.

Czy po wyborach Konfederacja dalej będzie pozostawać w opozycji wobec „systemu”, czy jednak skusi ją perspektywa udziału we władzy, które mógłby jej zaoferować PiS?

Konfederacja łowi Młodych na TikToku

Niewątpliwie Konfederacji nie zaszkodziła też wymiana Janusza Korwin-Mikkego na Sławomira Mentzena. Mentzen na czele Nowej Nadziei (dawna partia KORWiN) – w odróżnieniu od Korwin-Mikkego – nie zajmuje się przekonywaniem, że Polsce zagraża Ukraina, gotowa po wojnie z Rosją odebrać nam Przemyśl, nie przekonuje też, ze UE jest przedłużeniem III Rzeszy i ZSRR. Zamiast tego skupia się na budowaniu zasięgów na TikToku – gdzie dziś można łowić najmłodszych wyborców, opowiadając im w prosty i atrakcyjny sposób o wizji polityki gospodarczej swojego ugrupowania.

W styczniu Mentzen – jak wynika z danych publikowanych na Twitterowym koncie TikTok Analityka – osiągnął poziom 40,29 mln wyświetleń w tym serwisie społecznościowym, najwięcej ze wszystkich polskich polityków, osiem (!) razy więcej niż drugi polityk w tym zestawieniu. Którym – notabene – był Janusz Korwin-Mikke. Mentzen przekonywał na TikToku m.in., że lepiej inwestować w tanie piwo niż odkładać pieniądze na ZUS – w taki właśnie sposób zdobywa sympatię młodych, zwłaszcza tych, którzy uważają, że wszystkie „plusy” i trzynaste emerytury finansowane są ich kosztem.

@slawomirmentzen W co zainwestować swoje pieniądze? #mentzen #slawomirmentzen #nowanadzieja #zus #inwestycje #skladki ♬ dźwięk oryginalny - Sławomir Mentzen

Wszystko to razem sprawia, że wynik Konfederacji nie dziwi. Pytanie brzmi: co formacja ta zrobiłaby po ewentualnym sukcesie wyborczym. Czy dalej będzie pozostawać w opozycji wobec „systemu”, czy jednak skusi ją perspektywa udziału we władzy, co mogłoby jej zaoferować Prawo i Sprawiedliwość? Wprawdzie z perspektywy Konfederacji PiS to partia socjalistyczna, która niszczy polską gospodarkę, ale można sobie wyobrazić, że liderzy Konfederacji ogłosiliby wejście do rządu, by pilnować PiS-u właśnie w tym obszarze. Spoiwem koalicji mógłby stać się natomiast konserwatyzm obyczajowy i niechęć PiS-u i Konfederacji do zachodnioeuropejskiej postnowoczesności. Konfederacja nie musiałaby zresztą nawet wchodzić do rządu (jeśli jej liderzy uznaliby, że odbierze im to nimb partii niesplamionej udziałem we władzy, mogącej przed kolejnymi wyborami kusić wyborców hasłem: oni wszyscy już byli, dajcie szansę nam), lecz mogłaby zawrzeć alians w parlamencie, nie głosując przeciw rządowi mniejszościowemu PiS, a potem – na zasadzie transakcyjnej – realizować jakieś punkty swojego programu, którymi można byłoby się następnie pochwalić przed wyborcami.

Konfederacja w ostatnich tygodniach rzadko pojawiała się w analizach przedwyborczych, koncentrujących się raczej na tym, jak bardzo zjednoczona będzie w wyborach prawica, tudzież jak bardzo podzielona będzie opozycja określana mianem „demokratycznej”. Konfederacja, która przejęła rolę głównej partii antyestablishmentowej na polskiej scenie politycznej, pozostaje zazwyczaj na marginesie tych rozważań: po stronie opozycyjnej nikt nie rozważa wyborczego aliansu ze Sławomirem Mentzenem, Krzysztofem Bosakiem i Grzegorzem Braunem; dla PiS Konfederacja jest zaś niebezpiecznym konkurentem po prawej stronie. W związku z tym partia rządząca stara się ignorować istnienie Konfederacji, czego przejawem jest m.in. to, że polityków tej formacji trudno wypatrzeć np. w TVP.

Pozostało 90% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki