Łukasz Warzecha: Laptop, czyli kiełbasa wyborcza

Rozdawanie komputerów przed wyborami to nie wyrównanie szans uczniów.

Publikacja: 01.02.2023 03:00

Łukasz Warzecha: Laptop, czyli kiełbasa wyborcza

Foto: Adobe Stock

Źli, oj źli liberałowie z paskudnym Donaldem Tuskiem na czele! Przekonywali, że każdy ma sobie radzić sam. Ale przyszedł dobry PiS – broń Boże, nie socjalistyczny, a tylko mający dużą empatię – i postanowił ludziom pomagać. Również poprzez wyrównywanie szans.

Taki był wydźwięk wystąpienia premiera Mateusza Morawieckiego podczas konferencji, na której ogłosił program laptop+, czyli 370 tys. komputerów za miliard złotych dla czwartoklasistów jeszcze w tym roku. Problem w tym, że z taką pompą zaanonsowany program nie tylko nie ma z wyrównywaniem szans nic wspólnego, ale przeciwnie – jest jego zaprzeczeniem.

Czytaj więcej

MEiN tłumaczy sprawę zakupu miliona laptopów do szkół

Co bowiem oznacza wyrównywanie szans? To sytuacja, w której państwo – lub jakieś prywatne podmioty, bo przecież i one mogą się tym zajmować – docierają do potrzebujących i poprawiają ich status tak, żeby mieli na starcie warunki podobne do innych. Można mieć duże wątpliwości, czy państwo powinno się tym w ogóle zajmować, ale to pytanie odłóżmy na bok.

Gdyby przyjrzeć się samej kwestii cyfrowego wykluczenia uczniów, wyrównywanie szans polegałoby na tym, żeby dostarczyć sprzęt i łącze internetowe tym, którzy sami nie mogą sobie na to pozwolić. Takie rodziny są, ale z pewnością nie są to wszyscy czwartoklasiści. Takie dzieci znalazłyby się we wszystkich klasach podstawówki. A są i takie rodziny, które już wcześniej poczyniły ogromne wyrzeczenia, najczęściej w czasie pandemicznego lockdownu (zamknięcie szkół narobiło swoją drogą gigantycznych szkód), żeby kupić dziecku komputer.

Wyrównanie szans zakładałoby też, że dostarcza się tylko to, co niezbędne. Dziecko nie musi dostawać komputera na własność, bo przecież nie chodzi o to, żeby komputer posiadało, ale o to, żeby miało do niego dostęp w każdym momencie, gdy tego potrzebuje.

Komputery będą rozdawane na dwa miesiące przed wyborami.

Tymczasem co proponuje rząd? Komputerowa łapówka dla wszystkich po równo, niezależnie od tego, w jakiej są sytuacji, ale tylko w jednym roczniku. Czyli laptop dostanie dziecko dobrze sytuowanego biznesmena, które wsadzi go do szafki albo opchnie w internecie, bo rodzice kupili mu dziesięć razy lepszy. Ale piątoklasista z niezamożnej rodziny, której na komputer nie stać, obejdzie się smakiem. Ba, jego rodzina w podatkach za ten laptop dla pierwszego dziecka zapłaci, bo opowieści, że pomysł zostanie sfinansowany z KPO, to bajki dla naiwnych. KPO takiego przedsięwzięcia nie przewiduje. Ci, którzy się wcześniej zapożyczyli, żeby ich dziecko miało jakiś sprzęt, teraz poczują się ordynarnie wystawieni do wiatru, bo im przecież władza tamtego zakupu nie zrekompensuje, a inni dostaną darmo.

Czytaj więcej

Łukasz Warzecha: Dlaczego polubiłem Elona Muska

Gdyby komputery miały być skierowane do naprawdę potrzebujących, to owszem, koszt obsługi takiego programu byłby wyższy, ale i tak dałoby się za ten miliard złotych dotrzeć do wszystkich albo przynajmniej większości naprawdę potrzebujących ze wszystkich poziomów szkoły podstawowej.

Jaki zatem sens ma laptop+, skoro nie służy wyrównywaniu szans? Tego chyba nawet nie muszę pisać. Wystarczy wskazać, że komputery będą rozdawane na dwa miesiące przed wyborami.

Źli, oj źli liberałowie z paskudnym Donaldem Tuskiem na czele! Przekonywali, że każdy ma sobie radzić sam. Ale przyszedł dobry PiS – broń Boże, nie socjalistyczny, a tylko mający dużą empatię – i postanowił ludziom pomagać. Również poprzez wyrównywanie szans.

Taki był wydźwięk wystąpienia premiera Mateusza Morawieckiego podczas konferencji, na której ogłosił program laptop+, czyli 370 tys. komputerów za miliard złotych dla czwartoklasistów jeszcze w tym roku. Problem w tym, że z taką pompą zaanonsowany program nie tylko nie ma z wyrównywaniem szans nic wspólnego, ale przeciwnie – jest jego zaprzeczeniem.

Pozostało 83% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki