Chciałem zatytułować ten tekst tylko słowem „alarm”. Dodatek wydał mi się jednak ważny, bo nie wszyscy zdają się dostrzegać wagę zdemaskowanego kłamstwa o katastrofie smoleńskiej jako zamachu. Słuchałem dziś kilku młodych komentatorów w telewizji, która wyemitowała świetny dokument pana Pawła Świerczka o mechanizmie kłamstwa i manipulacji politycznej na skalę niespotykaną w Polsce, chyba również komunistycznej. I nie znaleźli w tym, co się stało, sprawy najważniejszej, czyli kłamstwa i manipulacji społeczeństwem. Kiedy rozwścieczony sprawca tej niesamowitej manipulacji wrzasnął o putinowskich agentach, to zdemaskował zasadniczo samego siebie.
Rozbita wspólnota
Kłamstwo o „zamachu”, jako przyczynie katastrofy prezydenckiego samolotu, usiłującego lądować na nieprzystosowanym do tego lotnisku w Smoleńsku, pojawiło się dosłownie w kilkanaście godzin po tej narodowej tragedii. Tragedii, przeżywanej wówczas przez ogół Polaków tak właśnie: jako wspólna, państwowa i narodowa tragedia. Ta żałobna, narodowa wspólnota została rozbita bardzo szybko przez działania polityczne i decyzje, które nie znajdowały poparcia większości polskich żałobników.
Ale bardzo szybko, bo już w kilkanaście dni po pogrzebie prezydenta Kaczyńskiego i jego żony, oskarżenie, które sformułował początkowo Antoni Macierewicz, stało się napędem działań politycznych o dalekosiężnym znaczeniu. Poparciu tezy o zamachu przez prawicową opozycję towarzyszyły mniej lub bardziej znaczące wypowiedzi ludzi Kościoła. A gdy oficjalnie podjęto akcję tzw. miesięcznic, plan użycia manipulacji politycznej i społecznej za pomocą kłamstwa o zamachu zapewne ukształtował się już w chorej głowie Jarosława Kaczyńskiego.
Czytaj więcej
Zawierając pakt z PiS, lewica umocniła antydemokratyczną władzę.
Dlaczego więc ujawnienie, jak dalece perfidnie, świadomie i manipulacyjnie rozwijano tezę o „zamachu” – rozwijano przez wiele lat za publiczne pieniądze – jest tak ważne? Przede wszystkim dlatego, że świadczy ono o metodzie działania politycznego, przyjętej przez Jarosława Kaczyńskiego i jego kamarylę. I jest to taki rodzaj kłamstwa, jakiego, jak sądzę, nie znajdziemy w historii demokracji europejskiej, natomiast na pewno za naszą wschodnią granicą – tak. Metoda takiej kłamliwej konstrukcji rzeczywistości, zamiany właściwych znaczeń haseł i uczuć społecznych dla uzyskania poparcia i politycznego zysku – to metoda Władimira Putina.