Antoni Macierewicz przeszedł samego siebie. W raporcie opublikowanym przez podkomisję smoleńską, dotyczącym badania katastrofy, pojawiły się nieocenzurowane zdjęcia ciał ofiar, w tym śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Raport był dostępny na serwerach Ministerstwa Obrony Narodowej, mimo że dziennikarze zwracali uwagę na to, że takich zdjęć nie powinno się publikować.
Dopiero po ponad 24 godzinach strona podkomisji została zablokowana, a MON opublikowało komunikat, w którym informuje, że podkomisja jest niezależna, a resort nie ingerował w jej prace oraz treści zawarte w raporcie, a minister polecił SKW zbadanie sprawy publikacji zdjęć. Czy bezkarnie może zawiesić na stronie MON treści szkodliwe i niezgodne z prawem?
Czytaj więcej
W raporcie podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza dotyczącym katastrofy Tu 154-M z 10 kwietnia 2010 r. znalazły się drastyczne, nieocenzurowane zdjęcia ofiar katastrofy smoleńskiej. - Moim zdaniem to nie było przypadkowe. Poseł Macierewicz doskonale wie, co zrobił - oceniła na antenie Polskiego Radia wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska (PO).
Za tę publikację ktoś z ministerstwa powinien ponieść konsekwencje. Podobnie jak sam Antoni Macierewicz, wiceprezes PiS.
Utajniony dokument z 2016 r. „Informacje o ciałach ze śladami wysokiej temperatury i oparzeń”, autorstwa byłego członka podkomisji smoleńskiej Marka Dąbrowskiego (został z niej usunięty przez Macierewicza), odtajniono bez zgody i wiedzy autora 31 marca 2022 r. przez pierwszego wiceprzewodniczącego podkomisji Kazimierza Nowaczyka, na polecenie jej przewodniczącego Antoniego Macierewicza, a następnie upubliczniony. – Osobą uprawnioną do podpisania przedmiotowego dokumentu jest przewodniczący podkomisji Antoni Macierewicz – mówi Dąbrowski. Wiceprezes PiS po czasie zareagował i przeprosił za „niewybaczalny błąd”. I na tym koniec?