Wygaszenie kryzysu na granicy – oby do tego doszło – nie zamyka kwestii obcokrajowców przebywających w Polsce. Z kraju emigracyjnego staliśmy się krajem imigracyjnym. Z kraju, z którego ludzie wyjeżdżali, szukając lepszego życia, staliśmy się krajem, do którego ludzie przyjeżdżają, szukając tegoż lepszego życia. Czas zacząć jasno mówić, w jaki sposób chcemy postępować z imigrantami w przyszłości.
Prawicowy polski rząd ma dziś de facto najbardziej liberalną politykę imigracyjną w Europie. Mamy ponad 2 miliony obcokrajowców w kraju i ta liczba ciągle się zwiększa. Przyjmujemy już nie tylko Ukraińców i Białorusinów. W 2019 r. wydaliśmy 24 tys. długoterminowych wiz dla obywateli Nepalu, Indii i Bangladeszu. Co czwarty wniosek zezwalający na pobyt w UE obywatelom krajów spoza Wspólnoty w 2019 r. był rozpatrywany w Polsce. Ciągle nie jesteśmy tak atrakcyjni jak Niemcy czy Anglia, ale to my przyjmujemy najwięcej ludzi.
Czytaj więcej
Przyjęty we wtorek przez rząd projekt nowelizacji ustawy o cudzoziemcach usprawni i uprości legalizację ich pobytu w Polsce.
Kiedy talibowie przejęli władzę w Afganistanie, Polska przyjęła około tysiąca uchodźców. To już nie byli imigranci z kraju podobnego nam kulturowo. Nie było wtedy protestów, a partia rządząca nie straciła poparcia.
Dla wszystkich, którzy jakkolwiek rozumieją gospodarkę i nasze problemy demograficzne, jasne jest, że nie mamy innego wyjścia. Nastawienie społeczeństwa do imigrantów zmieniło się zresztą bardzo w ciągu ostatnich lat. Także wśród wyborców prawicy.