Gdyby Cristiano Ronaldo nie trafił z pięciu metrów do pustej bramki, pewnie by mu wybaczono, bo zdobywa gole z trudniejszych pozycji. Błędy bramkarza są najbardziej widoczne, bo rzadko je można naprawić.
Szczęsny jest bardzo dobrym bramkarzem i być może za tydzień zostanie bohaterem Juventusu. Ale swoje odcierpieć musi. Nieprzypadkowo o bramkarzach mówi się, że są najbardziej niezrównoważonymi zawodnikami w drużynie. Jedynymi, którzy nie strzelają goli, tylko przez półtorej godziny stoją w klatce, bo tak potocznie nazywa się bramkę. Można się wykończyć nerwowo.
Bramkarze reagują różnie. Słynny Kolumbijczyk Rene Higuita czasami włączał się do akcji. Lubił też dryblować na swoim polu karnym, co czasami kończyło się stratą piłki, a w konsekwencji – bramki. Nieprzypadkowo nosił przezwisko El Loco, czyli Wariat. Ale ludzie go kochali, bo był barwny.
Błędy Szczęsnego w zwykłym meczu ligowym i na początku sezonu to pryszcz. Znakomity niemiecki bramkarz Oliver Kahn swój największy błąd popełnił w finale mistrzostw świata. Piłka odbiła mu się od klatki piersiowej, Ronaldo skorzystał z prezentu i strzelił bramkę, a Brazylia została mistrzem świata. Tego się już nie da naprawić. Kahn jest dziś prezydentem Bayernu.
Czasami bramkarze stają się kozłami ofiarnymi. Jak Jan Tomaszewski, którego oskarżono wręcz o zdradę narodową za puszczenie w meczu z Niemcami trzech bramek, a to nie była jego wina. Potem na Wembley „zatrzymał Anglię", na mundialu obronił dwa karne i został bohaterem. A że w finale turnieju na igrzyskach w Montrealu trzeba go było zmienić po 20 minutach i dwóch puszczonych bramkach to już inna sprawa. A Artur Boruc, najlepszy polski piłkarz mundialu 2006 i jego niewiarygodny kiks trzy lata później w meczu z Irlandią Północną?