Pięć osób, w tym była prokurentka GetBacku Karolina P., która dla „korzyści majątkowej” zawarła szkodzącą spółce umowę, oraz pomysłodawca całego przedsięwzięcia zostali skazani. „Rzeczpospolita” poznała uzasadnienie wyroku w sprawie, która pokazuje, jak z windykacyjnej spółki w czasie, kiedy kierował nią Konrad K., wyciekały pieniądze.
W tej historii jest brytyjska spółka i podszywający się pod nią dawny pracownik GetBacku, zahasłowana baza danych i przelewy na „słupy” – a chodzi o transakcję, którą rozpracowało CBA i Prokuratura Regionalna w Warszawie, rozliczająca aferę GetBacku.
W 2017 r. Karolina P. zawarła z brytyjską spółką umowę przeniesienia praw do bazy danych 200 tys. klientów jednego z banków (m.in. ten bank rozprowadzał obligacje GetBacku) – miała zawierać dane klientów, ich PESEL, telefony i stan kont. GetBack przelał 1,3 mln zł (w dwóch transzach), ale nie do zagranicznej spółki, lecz na polskie konta założone na tzw. słupy. Wyłapały to banki, większość środków zablokowały i zawiadomiły prokuraturę.
Czytaj więcej
Po ponad pięcioletniej przerwie inwestorzy znów mogą handlować akcjami firmy Capitea (dawny GetBack). Początkowo była to tylko teoria. W końcu jednak obrót ruszył.
Co ustalili śledczy, a w wyroku stwierdził sąd? Pomysłodawcą przedsięwzięcia był Zbigniew G., były pracownik GetBacku znający osobę, która chciała sprzedać bazę danych. To on ustalał z Karoliną P. szczegóły transakcji drogą mailową, a podawał się za rzekomych przedstawicieli brytyjskiej spółki (pod swoim nazwiskiem nie mógł wystąpić, bo był skonfliktowany z Karoliną P.). Zadbał o założenie kont na tzw. słupy, by szybko otrzymać i wybrać pieniądze. Blokada pokrzyżowała plany. Jeden ze „słupów” zdążył wypłacić tylko 330 tys. zł, które trafiły do Zbigniewa G. Tyle faktycznie stracił GetBack, resztę – 990 tys. zwrócono GetBackowi w restrukturyzacji.