Restauratorzy liczą na rosnący apetyt Polaków

Polski rynek urósł w ubiegłym roku aż o 9 proc., do prawie 33 mld zł. Sprzedaż nakręcają m.in. spadek bezrobocia i program 500+. Zagrożeniem jest jednak możliwy zakaz handlu w niedzielę.

Aktualizacja: 22.01.2017 19:54 Publikacja: 22.01.2017 19:19

Również w tym roku rekordowo niskie bezrobocie i wzrost dochodów napędzą wyniki restauratorów. Niesłabnącą popularnością cieszyć się będą fast foody czy pizzerie, a na gastronomicznej mapie swoje miejsce znajdą też naleśnikarnie. Największe sieci, oprócz wzrostu organicznego, zapowiadają także akwizycje.

Mniej niż 100 zł miesięcznie

Koniunktura sprzyjała restauratorom już w zeszłym roku. Według instytutu GfK polski rynek gastronomiczny urósł w 2016 r. o 9 proc., do 32,7 mld zł, w porównaniu z 2015 r. Odsetek Polaków w wieku 15+, którzy deklarują, że odwiedzili punkt gastronomiczny w ciągu ostatnich 12 miesięcy, wzrósł w ubiegłym roku o 8 proc. Z deklaracji respondentów wynika, że najchętniej jedli w lokalach typu fast food oraz pizzeriach. – Polski rynek usług gastronomicznych wciąż jeszcze jest w powijakach, patrząc w perspektywie wydatków gospodarstw domowych w Polsce na tego typu usługi w porównaniu z innymi krajami – uważa Lidia Kucharska, senior researcher w dziale consumer goods & retail w GfK. W 2016 r. konsumenci, którzy odwiedzali punkty gastronomiczne, robili to średnio 3,2 razy w miesiącu, wydając w tym czasie 94 zł.

Choć kwota wydaje się skromna, wciąż rośnie. Korzystają na tym sieci restauracji. – Mamy ambicję, aby w 2017 r. utrzymać 20-proc. tempo wzrostu na poziomie EBITDA, co przekładałoby się na analogiczny wzrost przychodów – mówi Wojciech Mroczyński, członek zarządu AmRestu, notowanego na GPW operatora takich marek, jak KFC, Pizza Hut, Burger King czy Starbucks.

Koniunkturę w branży widać po wycenach spółek. W 2016 r. rynkowa wartość AmRestu wzrosła o 2,3 mld zł, do prawie 6,5 mld zł.

Pizza i fast foody

Popularność włoskiej kuchni chce wykorzystać Sfinks. Pod koniec ubiegłego roku spółka podpisała umowę inwestycyjną z Fabryką Pizzy. Za 100 proc. udziałów sieci restauracji, składającej się obecnie z 12 lokali, zapłaci kwotę 6–10 mln zł. Niewykluczone są kolejne akwizycje. – Do spółki cały czas spływają różne oferty dotyczące potencjalnej współpracy czy inwestycji. Sami też analizujemy rynek pod kątem ewentualnych przejęć – komentuje Sylwester Cacek, prezes Sfinksa. Wskazuje, że na rynku gastronomicznym w dłuższym już okresie mamy do czynienia z trendem wzrostowym, co w dużej mierze wynika ze zmieniających się zwyczajów w polskim społeczeństwie. – Jadanie poza domem staje się coraz częściej normą dla Polaków. Stąd też rynek w moim przekonaniu wciąż jest obiecujący, a do tego otwarty na inwestycje, co daje duży potencjał rozwoju – twierdzi. Zaznacza jednocześnie, że przed branżą stoi wiele wyzwań, jak chociażby rosnąca presja kosztowa czy niepewne otoczenie legislacyjne, w tym możliwy zakaz handlu w niedzielę. Co o ewentualnym obostrzeniu sądzą przedstawiciele AmRestu, gdzie połowę biznesu polskiego stanowi sprzedaż w centrach handlowych? – Mamy już pewne doświadczenia z Węgier, gdzie pomimo podobnych przeszkód udaje nam się utrzymywać satysfakcjonujące tempo wzrostu – przekonuje Mroczyński.

Moda na naleśniki

Z kolei Mex zakłada, że liczba należących do spółki restauracji wzrośnie z 30 na koniec 2016 r. do 54 na koniec 2019 r. W tym czasie powstanie 15 lokali Pijalni Wódki i Piwa oraz dziewięć naleśnikarni Pan Kejk. – Uważamy, że na rynku gastronomicznym poziom nasycenia takimi lokalami jak Pan Kejk jest wciąż bardzo niski. Na razie planujemy otwierać trzy lokale pod tym szyldem rocznie, co nie oznacza, ale nie wykluczamy szybszego tempa – mówi Paweł Kowalewski, prezes Mexa.

Zgodnie z prognozą zarządu przychody spółki w 2016 r. wyniosą 58,4 mln zł, by w 2019 r. sięgnąć 104,1 mln zł. Z kolei zysk netto ma się zwiększyć z 4,2 mln zł do 8,5 mln zł.

Michał Mordel, analityk Vestor DM, przedstawione w strategii projekcje, biorąc pod uwagę sprzyjające warunki makroekonomiczne, uważa za konserwatywne. Akcje Mexa wycenia na 11,4 zł, podczas gdy w piątek po południu za walory spółki płacono po 7,7 zł. Kurs szedł w górę o 8,6 proc.

– Nastroje w branży są bardzo dobre, co powinno wspierać nasze wyniki. Sprzyja nam spadek bezrobocia czy wzrost dochodów. Dodatkowym elementem napędzającym nasz rozwój są pieniądze z programu 500+ – dodaje Kowalewski.

Również w tym roku rekordowo niskie bezrobocie i wzrost dochodów napędzą wyniki restauratorów. Niesłabnącą popularnością cieszyć się będą fast foody czy pizzerie, a na gastronomicznej mapie swoje miejsce znajdą też naleśnikarnie. Największe sieci, oprócz wzrostu organicznego, zapowiadają także akwizycje.

Mniej niż 100 zł miesięcznie

Pozostało 92% artykułu
Przemysł spożywczy
Koniak do Chin luzem w kontenerach. Załoga w Cognac strajkuje
Przemysł spożywczy
Rosjanie skopiowali pomysł Donalda Trumpa. Nowa marka wódki na rynku
Przemysł spożywczy
Sposób na drogi nabiał? Nasłać prokuraturę. Takie rzeczy tylko w Rosji
Przemysł spożywczy
Cena masła. Ile może kosztować w święta? „Zbliżamy się do 10 zł”
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Przemysł spożywczy
Polacy szukają oszczędności, także w przypadku żywności