Katastrofa w Halembie, do której doszło 21 listopada 2006 r., była największą tragedią w polskim górnictwie od blisko 30 lat. Górnicy, którzy zginęli, mieli za zadanie wydobycie wartego miliony złotych sprzętu podczas likwidowania ściany wydobywczej 1030 m pod ziemią. Większość ofiar to pracownicy zewnętrznej firmy Mard, która na zlecenie kopalni prowadziła prace likwidacyjne.
Śledztwo ws. katastrofy zakończyło się w 2008 r. Zarzuty postawiono 27 osobom, ale na ławie oskarżonych zasiadło 17 osób - pozostali dobrowolnie poddali się karze. Wyrok w pierwszym procesie przed Sądem Okręgowym w Gliwicach zapadł po ponad 6 latach, w styczniu 2015 r. Sąd uznał byłego dyrektora Halemby Kazimierza D. oraz szefa działu wentylacji Marka Z. za winnych przestępstwa sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia górników. Marek Z. został skazany na trzy lata więzienia, a Kazimierz D. - na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Sąd uniewinnił też dwie osoby i wymierzył kary w zawieszeniu dla 13 pozostałych oskarżonych.
Od wyroku odwołała się m.in. prokuratura. Sąd skierował sprawy Marka Z., Kazimierza D. i Jana J. do ponownego rozpoznania i w tym procesie wyrok zapadł we wrześniu 2019 r. Sąd Okręgowy w Gliwicach skazał wówczas Marka Z. na karę łączną roku i dwóch miesięcy więzienia, zaliczając mu na jej poczet okres aresztowania od września 2007 r. do lipca 2008 r. Kazimierza D. skazał na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Były naczelny inżynier kopalni Jan J. został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata.
Kary dla dwóch pierwszych oskarżonych były dużo łagodniejsze niż chciał prokurator - żądał siedem lat bezwzględnego więzienia dla Z. i 8 lat dla D. Dlatego do katowickiego Sądu Apelacyjnego trafiła apelacja prokuratora.
Dziś wymierzył on Markowi Z. karę dwóch lat bezwzględnego więzienia. Taką samą orzekł wobec byłego dyrektora Kazimierza D. Trzeciemu z oskarżonych Janowi J. sąd utrzymał wyrok w zawieszeniu.