Rząd zapowiada radykalne zmiany w mandatach dla kierowców. Ma być dużo drożej: do 5 tysięcy zł za przekroczenie prędkości o ponad 30 km/h. Do 30 tysięcy zł wynieść miałaby z kolei grzywna w przypadku wykroczeń drogowych. Wielu ekspertów ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego ocenia, że kierunek jest słuszny, a wyższe kwoty na wielu zadziałają prewencyjnie. Są jednak też wątpliwości. Marek Biernacki w interpelacji poselskiej przytacza mało optymistyczne dane: budżet państwa traci rocznie ok. 100 mln zł z tytułu przedawnionych mandatów karnych. I dodaje, że już w 2013 r. NIK alarmowała w raporcie, że w Polsce tylko blisko połowa ukaranych (47 proc.) płaci dobrowolnie mandaty. W przypadku ok. 23 proc. spraw kary zostały wyegzekwowane pomimo uchylania się ukaranych od dokonania płatności. Natomiast w przypadku ok. 30 proc. państwu nie udało się ich wyegzekwować i po upływie trzech lat uległy przedawnieniu.
Czytaj także:
Rząd wprowadza rewolucyjne zmiany w mandatach dla kierowców. Nawet 30 tys. zł grzywny
Poseł zauważa, że sytuację miała uzdrowić wprowadzona 1 stycznia 2016 r. zmiana systemu dochodzenia należności z tytułu mandatów karnych. Proces obsługi mandatów miał być sprawniejszy i większa miała być skuteczność egzekwowania takich kar. – Reorganizacja polegała na scentralizowaniu obsługi mandatów karnych – przypomina Biernacki. I pyta Ministerstwo Finansów: kiedy zapewni ono w pełni funkcjonalny system informatyczny do obsługi mandatów; kiedy MF wprowadzi rozwiązania w organizacji rachunkowości i sprawozdawczości obejmującej należności i dochody z tytułu mandatów oraz kiedy MSWiA wprowadzi zalecenia, które NIK opublikowała w raporcie P/12/158 z 2013 r. – chodzi o uzależnienie usunięcia punktów karnych kierowcy zgromadzonych w centralnej ewidencji kierowców od uprzedniego uiszczenia grzywny.
W imieniu resortu finansów odpowiedzi udzieliła Anna Chałupa, wiceminister finansów. W odpowiedzi na interpelację pisze, że prace, które mają poprawić obsługę należności z tytułu mandatów karnych zostały podjęte i trwają.