Platforma Obywatelska wypuściła spot wyborczy, w którym wykorzystała głos premiera Mateusza Morawieckiego, czytającego treść jednego z maili jego rzekomego autorstwa.
Jak podkreśla Michał Kłopotek z LEGAL Kancelarii Prawnej, kwalifikacja prawna deepfake w prawie wyborczym jest prostsza niż w innych dziedzinach za sprawą Kodeksu wyborczego. - Konieczne jest zbadanie zaledwie dwóch przesłanek. Po pierwsze, czy został on użyty w materiale wyborczym, którym jest każdy pochodzący od komitetu upubliczniony i utrwalony przekaz informacji, mający związek z zarządzonymi wyborami. W tym w szczególności plakaty, ulotki i hasła, a także wypowiedzi lub inne formy prowadzonej agitacji. A po drugie, czy deepfake jako taki materiał, zawiera nieprawdziwe informacje – wyjaśnia radca prawny. I precyzuje, że jeśli odpowiedź na te pytania jest twierdząca, kandydat lub pełnomocnik komitetu może wnieść do sądu wniosek o wydanie orzeczenia, licząc na jego uwzględnienie.
Czy powinna być adnotacja o deepfake
Przez pryzmat przepisów Kodeksu wyborczego można zatem rozważać, czy w np. w spocie wykorzystującym deepfake powinna zostać umieszczona adnotacja na ten temat. – W kontekście podstawowego zagadnienia: czy materiał wyborczy zawiera prawdziwe czy nieprawdziwe informacje, wiadomość ta w aspekcie prawnym ma istotne znaczenie. Z pewnością dlatego wyciągnięto wnioski i asekuracyjnie, po pewnym czasie zaczęto ją w spocie PO zamieszczać – podkreśla Michał Kłopotek.
Ekspert zwraca również uwagę, że użycie wizerunku mówiącego premiera miało stanowić o autentyczności materiału. - Gdyby wykorzystać postaci bajkowe, czy fikcyjne głosy na przykład lektora, Pinokia czy Kaczora Donalda – abstrahując od zagadnienia praw autorskich do tychże postaci - przekaz nie byłby bezpośredni, byłby satyrycznym pastiszem. Co przeciętnemu odbiorcy nie kojarzyłoby się z prawdą, ale humorystycznym paszkwilem – wyjaśnia.
Wskazuje przy tym, że nie bez znaczenia jest fakt, iż autentyczność maili mających pochodzić ze skrzynki ministra nie została dotąd potwierdzona. – Z pewnością ten aspekt, na równi z kalkulacją agitacyjno – polityczną, powoduje że dotąd żaden z potencjalnie zainteresowanych komitetów nie podjął kroków prawnych – podsumowuje specjalista.