Polskie prawo lotnicze w używaniu statków bezzałogowych było jednym z najlepszych na świecie. Do czasu, aż w 2021 r. musiało zostać dostosowane do wymagań dyrektywy unijnej. Przepisy w takich krajach jak Polska straciły prostotę i przejrzystość. Jak mówi „Rz” mec. Katarzyna Niebrzydowska, ekspert ds. lotnictwa bezzałogowego, stopień skomplikowania procedur jest tak duży, że służby mają z tym problem.
– Dziewięćdziesiąt procent operatorów dronów nie wie, jak ich używać, jak rezerwować strefy, nie znają przepisów mówiących, gdzie mogą sami latać. Dostaję wiele zapytań o to od policji. Potrzebują szkoleń – ocenia ekspertka.
Przeregulowanie
– Na pewno w wielu miejscach przepisy są przeregulowane – przyznaje Paweł Szymański, szef departamentu bezzałogowych statków powietrznych ULC. I zaznacza, że ustawodawca UE dostrzega niedoskonałości nowego prawa. – Polska do przepisów Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA) zgłosiła już dziesiątki uwag. Udało nam się wprowadzić sporo ułatwień w zarządzaniu ryzykiem lotów – mówi.
Teraz przygotowywane są także dwie krajowe nowele prawa lotniczego. Znajdą się tam nowe przepisy np. o szkoleniach, których brakuje z powodu likwidacji ośrodków z takimi uprawnieniami. Operatorzy dronów mogą przejść test online. Przygotowywana jest też nowelizacja zwiększająca uprawnienia służb pilnujących bezpieczeństwa infrastruktury krytycznej.
– Będziemy mieć zapisy pozwalające na neutralizację dronów w większym stopniu niż teraz. Określone będzie, kto może wcisnąć „czerwony guzik”. W obiektach strategicznych będą miały takie prawo także służby patrolujące porty – zapowiada Paweł Szymański.