– Nie widzę powodów, by trzeba było tak długo czekać. Projekt przecież nie jest aż tak skomplikowany – mówi Monika Rosa z Nowoczesnej. W styczniu z grupą posłów z różnych klubów wniosła ona projekt ustawy o nadaniu śląskiemu statusu języka regionalnego. Wciąż nie dostał on nawet numeru druku sejmowego.
Obecnie status języka regionalnego ma tylko kaszubski. Wpisanie śląskiego do ustawy umożliwiłoby powstawanie dwujęzycznych nazw ulic i kontakty w tym języku z urzędnikami gminnymi. W grę wchodziłoby też nauczanie w szkole, a nawet zdawanie matury z tego języka. Przypomina więc to status, jaki mają języki mniejszości narodowych.
PiS zamiast rozpocząć prace nad projektem, trzyma go jednak w zamrażarce. W praktyce oznacza to wysyłanie próśb o opinię do licznych instytucji, takich jak Rada Dialogu Społecznego, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, Krajowa Rada Radców Prawnych, a nawet Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. – Otrzymałam nawet prośbę o uzupełnienie projektu o projekty aktów wykonawczych. Problem w tym, że ustawa nie przewiduje jakichkolwiek nowych rozporządzeń. Napisałam więc prośbę o opinię do Biura Analiz Sejmowych, czy ustawa powinna przewidywać takie projekty, i odpisano mi, że nie – relacjonuje Monika Rosa.
W odróżnieniu od czasów, gdy rządziła PO, PiS sejmową zamrażarkę stosuje bardzo rzadko. Dlaczego nie ruszą prace nad projektem? – Wszystko jest w najlepszym porządku. Skoro marszałek uznał, że dodatkowe opinie są potrzebne, to tak jest – mówi poseł PiS Stanisław Pięta. Nie ukrywa jednak, że tej ustawy jego partia nie poprze. – Temat języka śląskiego jest zamknięty. Wspieramy śląską kulturę, tradycję i obyczaje, bo śląskość jest atutem polskości. Natomiast nie możemy przyjąć projektów popieranych przez Ruch Autonomii Śląska – tłumaczy.
PiS o działalności RAŚ od lat wypowiada się krytycznie, a swego czasu prezes Kaczyński określił tę organizację jako „zakamuflowaną opcję niemiecką".